Deontay Wilder (38-0, 37 KO) odniósł się do prasowych doniesień na temat rzekomej napaści na Dominica Breazeale'a (18-1, 16 KO i jego rodzinę, jakiej miał się dopuścić w sobotni wieczór w hotelu w Birmingham. 

"Wszyscy wiemy, że każda opowieść ma swoje dwie strony, a to co się teraz opowiada, nie jest prawdą. Breazeale spotkał się z moim bratem na hali i powiedział mu, że zabiłby całą moją rodzinę. Mam na to wielu świadków. To mój brat został sprowokowany. Gdy dowiedziałem się o tym zajściu, zdenerwowałem się, to jest mój jedyny brat, opiekuję się nim. Naprawdę chciałem się spotkać z Breazealem, twarzą w twarz. Tylko dlatego że jesteśmy pięściarzami, nie oznacza to, że zaraz musimy się posuwać do przemocy, ja chciałem tylko z nim porozmawiać." - przekonuje w oficjalnym oświadczeniu "Bronze Bomber".

"Jestem pewien, że wielu z was miało okazję mnie spotkać i wiecie, że ja zazwyczaj nie podróżuję z wielką ekipą, a oskarżono mnie, że był ze mną tłum 20 towarzyszy, to śmieszne. Podszedłem w hotelowym lobby do Breazeale'a sam, mój team był z tyłu. Wtedy ktoś z ekipy Breazeale'a złapał mnie. Mój brat otrzymał cios, ludzie Breazeale'e wykrzykiwali w moim kierunku obraźliwe słowa i straciłem kontrolę. Dla mnie ważne było tylko bezpieczeństwo mojej rodziny i mojego jedynego brata. Po pierwsze, nie wyprowadziłem ciosu, po drugie nie mówiłem nic na teram dzieci Breazeale'a. Wszystko inne to kłamstwa, bo bez względu na to, jak bym się nie uniósł, nie jestem człowiekiem, który zaatakowałby czyjeś dzieci. Zdaję sobie sprawę, jak wygląda to zajście, mając na uwadze, że jestem mistrzem świata wagi ciężkiej, ale chciałbym zapewnić, że nie zachowywałem się tak, jak przedstawił to Breazeale, a dowodzą tego nagrania wideo. Oświadczenia jego teamu były nieprawdziwe i znieważające dla mnie. Dowiodę tego." - dodał Deontay Wilder.