Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku w wadze ciężkiej było tylko dwóch mistrzów świata - czempion WBC Deontay Wilder (37-0, 36 KO) i Tyson Fury (25-0, 18 KO), który zajął miejsce Władimira Kliczki na tronach federacji WBA, WBO i IBF. Fury szybko jednak stracił jednak pas IBF, odmawiając obowiązkowej obrony z Wiaczesławem Głazkowem. Za kilka dni pozostałe dwa tytuły należące jeszcze dziś do Brytyjczyka zostaną uznane za wakujące i na początku przyszłego roku królewska dywizja będzie miała według "najczarniejszego" scenariusza aż czterech czempionów. Taki rozwój sytuacji nie podoba się Wilderowi, który nie kryje, że chciałby zostać bezdyskusyjnym mistrzem wagi ciężkiej.

- Przykro mi to mówić, ale pasy pewnie znów zostaną rozdzielone i trudniej będzie zunifikować - martwi się w wywiadzie dla worldboxingnews.net "Bronze Bomber".

- Naprawdę sądzę, że unifikacja ponownie przywróciłaby blask wadze ciężkiej, mielibyśmy wówczas jednego mistrza, jedną twarz, jedno nazwisko i brzmiałoby ono Deontay Wilder - opowiada czempion World Boxing Council, który aktualnie pauzuje, wracając do zdrowie po operacjach ręki kontuzjowanej w walce z Chrisem Arreolą.