Deontay Wilder nie wierzy w zwycięstwo Bermane'a Stiverne'a (25-2-1, 21 KO) nad Aleksandrem Powietkinem (30-1, 22 KO) w sobotniej walce o pas WBC Interim, która będzie główną atrakcją gali w Jekaterynburgu (transmisja w Eleven Sports i na elevensports.pl). "Bronze Bomber" twierdzi, że nie ma zaufania do rodaków Powietkina, sugerując, że rosyjscy sportowcy wspomagają się nielegalnym dopingiem. 

- Jeśli walka jest w Rosji, to wygra Powietkin. Nie mam żadnych wątpliwości. Wiem, że w wadze ciężkiej jeden cios może zmienić wszystko, ale w boksie się teraz wiele dzieje, zwłaszcza z tymi Rosjanami - mówi w wywiadzie dla boxingscene.com Amerykanin, który w maju wycofał się z pojedynku z Powietkinem po wykryciu w organizmie zawodnika grupy Mir Boksa śladowych substancji meldonium.

- Co chwila się potwierdza, że to powszechna sprawa z nimi, oni ciągle oszukują, nie można im ufać. W boksie ogólnie nie można ufać nikomu, ale Rosjanie to zupełnie inna rasa - twierdzi Wilder.

Zwycięzca starcia pomiędzy Aleksandrem Powietkinem i Bermanem Stivernem oprócz "tymczasowego" mistrzostwa świata wywalczy także statu obowiązkowego pretendenta do tytułu WBC, który od 2015 roku należy do Deontaya Wildera.