Aleksander Powietkin (30-1, 22 KO) nie może pogodzić się z pozytywnym wynikiem kontroli antydopingowej, która wykazała u niego obecność meldonium. Zakazany specyfik, w śladowej ilości, wykryto w organizmie Rosjanina podczas czwartego badania przed niedoszłą do skutku walką z mistrzem świata WBC wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (36-0, 35 KO). Trzy wcześniejsze badania dały wynik negatywny.
Powietkin o aferze dopingowej ze swoim udziałem opowiadał podczas piątkowej konferencji prasowej w Woroneżu. - Całe życie nasi sportowcy stosowali ten preparat dla wzmocnienia serca. Mam nadzieję, że sprawiedliwość u nas zatriumfuje bo gdy meldonium zakazano, przestałem je przyjmować - mówił challenger WBC o leku, który za nielegalny doping uznano w styczniu tego roku.
- Przeszedłem niezależne testy, które nie wykryły u mnie żadnego meldonium. Potem znaleziono jakieś minimalne ilości. To bardzo dziwne. Jaki sens miałoby branie takiej ilości, wiedząc, że nic dzięki temu nie zyskam? - pytał retorycznie rosyjski pięściarz.
Na razie nie wiadomo, czy i jak Aleksander Powietkin zostanie ukarany w konsekwencji "wpadki" dopingowej. W chwili obecnej federacja WBC prowadzi śledztwo w tej sprawie, a Deontay Wilder, który miał boksować z Powietkinem, dostał zgodę na dobrowolną obronę tytułu latem.