Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Moskwie promujący Aleksandra Powietkina (30-1, 22 KO) Andriej Riabiński po raz kolejny stanął w obronie swojego pięściarza, u którego przed planowaną na 21 maja walką z czempionem WBC wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (36-0, 35 KO) stwierdzono śladowe ilości figurującego na liście środków dopingujących meldonium. 

- Stężenie meldonium u Powietkina było 15 razy niższe od dopuszczalnego. Gdyby brał to w tym roku, stężenie byłoby znacznie wyższe - stwierdził szef grupy Mir Boksa, przypominając, że feralny specyfik jest nielegalny dopiero od stycznia. - Czekamy na zbadanie próbki B. Prawda zawsze zwycięży, dowiedziemy swojej niewinności! Przykro nam z powodu ekipy Wildera, ale chcemy rozmawiać językiem faktów a nie emocji.

Opiekun pretendenta WBC odniósł się także do słów trenera i menadżera Amerykanina Jaya Deasa, który wczoraj zakomunikował, że walka jego zawodnika z Powietkinem nie jest "przełożona", jak głosi oficjalne stanowisko World Boxing Council, a po prostu "skasowana".

- Jeśli nie dojdziemy do porozumienia z ekipą Wildera, spotkamy się w sądzie, jesteśmy na to gotowi! - powiedział Riabiński.

- Walka nie została odwołana, a jedynie przełożona w czasie, będziemy rozmawiać o nowej dacie. Formalnie nic nie stoi na przeszkodzie, by pojedynek się odbył. Oficjalnie status walki brzmi "przełożona", a reszta opinii to tylko oceny ludzi - podkreślił promotor Aleksandra Powietkina.