- W sobotę Gerald musi udowodnić, że będzie się liczył w wadze ciężkiej, a ja - że jeszcze się liczę - mówi portalowi Boxing.pl były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Eddie Chambers (42-4, 23 KO), który dzisiaj na gali PBC w Carson zmierzy się z Geraldem Washingtonem (16-0-1, 11 KO).

W najbliższą sobotę w StubHub Center w Kalifornii staniesz w ringu z prospektem, Geraldem Washingtonem, który wydaje się być większym wyzwaniem niż Twoich sześciu poprzednich przeciwników...
Eddie Chambers: Być może jest tak jak mówisz, ale to ma zastosowanie również wobec niego. Mam dużo więcej doświadczenia i jestem w tym sporcie znacznie dłużej. Mam za sobą duże pojedynki, walczyłem o mistrzostwo świata. Moje osiągnięcia przyćmiewają jego. W sobotę Gerald musi udowodnić, że będzie się liczył w wadze ciężkiej, a ja - że jeszcze się liczę.

Długo trwały negocjacje odnośnie tego pojedynku?
Nie trwało to miesiącami. Oba obozy były od początku zgodne, że będzie to ciekawa walka.

Pytam, bo z tego co pamiętam, wielokrotnie na mediach społecznościowych narzekałeś, że jesteś najbardziej unikanym ciężkim na planecie. Dlaczego tak myślisz?
Rozumiem to, bo ryzyko jest spore. Nie jestem dużym ciężkim i na pierwszy rzut oka więksi pięściarze z dywizji powinni sobie łatwo ze mną radzić, dominować – takie są oczekiwania, ale tak się nie dzieje w ringu. Poza tym, w ostatnich latach nie walczyłem ze znaczącymi nazwiskami, nie miałem po prostu okazji, co odbiło się na notowaniach w rankingach. Postawiło mnie to wszystko w niekorzystnym, nieatrakcyjnym świetle. Muszę to teraz odbudować. Przede wszystkim dla siebie samego.

Twój przeciwnik numer 47: Gerald Washington. 15 cm wyższy od Ciebie, ponad 10 kg cięższy, były zawodnik futbolu amerykańskiego. Brzmi groźnie?
Gerald jest dużo wyższy i większy, to prawda. Ja jestem mniejszy, to fakt. Ale to tak jak ze szklanką, albo jest do połowy pusta, albo do połowy pełna. Patrzę na to jako na różnicę w gabarytach, a nie jako przewagę po jego stronie. Gerald będzie musiał sięgać w dół, żeby mnie dotknąć, ryzykując tym samym znalezienie się w zasięgu moich ciosów. Ja natomiast będę musiał iść w górę, żeby go dosięgnąć, ryzykując jednocześnie spotkanie z jego rękawicą. Wszystko zależy od tego, kto lepiej rozumie te zależności, lepiej kontroluje zasięg.

Pełny zapis rozmowy z Eddiem Chambersem na Boxing.pl >>