Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

1. Wach powinien skupić się na krajowym podwórku. Z takim nastawieniem jak we wczorajszej walce, nie ma sensu narażać zdrowia nie tylko ze światową, ale także europejską czołówką. Dzisiaj Wach nie byłby dużym, jeśli w ogóle, faworytem w walkach z Andrzejem Wawrzykiem, Krzysztofem Zimnochem czy Izuagbe Ugonohem. A każdy z tych pojedynków będzie hitem gal organizowanych nad Wisłą.

2. Wach potrzebuje mocnych bodźców. Wiking od czasu powrotu na ring po dwuletniej przerwie stoczył pięć walk i tylko jedną dobrą - z Travisem Walkerem. Przed tym pojedynkiem Wach spędził noc w areszcie i kiedy wychodził do ringu, to miał w sobie pozytywną złość, którą skutecznie wyładował. Najcenniejsza wygrana krakowianina, czyli nokaut z Christianem Hammerem, też przyszła w momencie kiedy Wach miał nóż na gardle i po prostu musiał wygrać.

3. Zabrakło agresji. Kiedy Albert Sosnowski schodził z ringu po walce z Witalijem Kliczko, to każdy oglądający wiedział, że Dragon dał z siebie wszystko. Przed wczorajszą walką różnica w bokserskich umiejętnościach Powietkina i Wacha była oczywista, ale czy Wach zrobił wszystko, żeby zniwelować ją sercem i agresją?

4. Po walce z Kliczko nikt nie jest taki sam. Stara prawda, ale wciąż aktualna. Wach mówi, że zblokowała mu się prawa ręka. Nie była to raczej kwestia ograniczeń fizycznych. Kliczko złamał wielu pięściarzy i czasami duża odporność na ciosy wcale nie jest atutem.

5. Powietkin ma problemy z wysokimi zawodnikami. W zasadzie jak każdy ciężki. W połowie przyszłego roku Rosjanin będzie walczył z Deontayem Wilderem o tytuł mistrza świata federacji WBC. Jeśli będzie boksował tak jak wczoraj, to przegra.