Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Odlanier Solis miał papiery na pięściarza wielkiego formatu. W to nikt nie wątpi. W czasach amatorskich był trzykrotnie mistrzem świata, zdobył także olimpijskie złoto w Atenach. Dziś jest pośmiewiskiem i cieniem samego siebie. To cena, którą pięściarz płaci za lenistwo i głupotę. Kubańczykowi wróżono niegdyś wielką karierę i nie było to wcale wróżenie z fusów. W 2001 roku w mistrzostwach świata w Belfaście Solis w finałowej walce wygrał przed czasem z Davidem Haye’em. Już wtedy było widać, że mamy do czynienia z nietuzinkowym bokserem. Solis umiejętności techniczne miał tak wielkie, że spokojnie mógłby nimi obdzielić ze 2-3 zawodników i każdy z nich byłby ponadprzeciętnym pięściarzem.

"La Sombra" w grudniu 2006 roku uciekł ze zgrupowania kubańskiej kadry i chwilę potem przeszedł na zawodowstwo. Jego promotorem został charyzmatyczny Ahmet Oner. Solis wygrywał walkę za walką i zaczęto o nim mówić, że jest pięściarzem, który przerwie dominację braci Kliczko. Były podstawy, aby w to wierzyć. W 2011 roku nadszedł czas prawdziwego testu dla Kubańczyka. Wtedy na ringu w Kolonii skrzyżował rękawice z Witalijem Kliczko.

Jego marzenia o tytule trwały niecałe trzy minuty. Pod koniec pierwszej rundy Solis padł na matę ringu i nie był w stanie wstać o własnych siłach. Po pojedynku zastanawiano się czy Kliczko znokautował go jednym, niezbyt mocnym ciosem, czy pretendent faktycznie doznał kontuzji. Jak się później okazało, Solis nie blefował. Badania po pojedynku wykazały, że miał uszkodzone więzadła krzyżowe oraz chrząstkę w prawym kolanie. Niesmak jednak pozostał, bo ta walka nie tak miała wyglądać.

Kilkanaście miesięcy po porażce z Kliczką Solis powrócił na ring. Niby jeszcze wygrał z Airichem, Larsenem i Saglamem, ale był już cieniem pięściarza sprzed lat. Czarę goryczy przelały jednak dwie walki z Tonym Thompsonem. Kubańczyk ewidentnie olał przygotowania do tych pojedynków. Za pierwszym razem przegrał niejednogłośną decyzją sędziów, w rewanżu nie wyszedł do dziewiątej rundy. W drugiej walce z Thompsonem ważył prawie 123 kilogramy! Wieść gminna niesie, że do tego pojedynku przygotowywał się przez… 18 dni. Brak słów. Tylko dureń może robić takie rzeczy.

Cierpliwość do Kubańczyka stracił też jego promotor, który po ostatniej walce z Thompsonem zapowiedział, że teraz będzie wystawiał go do pojedynków z młodymi wilkami i prospektami. Dzisiaj obić Solisa, który jest tłustym bumem to żaden problem. Może Artur Szpilka się skusi?

Czytaj inne artykuły na blogu PoGongu >>