Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- To będzie trudna walka - zapowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" doskonale znany polskim kibicom Steve Cunningham (28-6, 13 KO), który 14 marca w Montrealu skrzyżuje rękawice z Wiaczesławem Głazkowem (19-0-1, 12 KO) w eliminatorze do tytułu mistrza świata IBF wagi ciężkiej.

W lipcu skończy pan 39 lat. Czy byłby już pan na bokserskiej emeryturze, gdyby przez wiele lat nie musiał pan w ringu zarabiać pieniędzy na leczenie córki?
Steve Cunningham: Chyba nie. Nie schodzę z ringu, bo ciągle czuje się świetnie. Mam też poczucie, że w boksie nie osiągnąłem tak dużo, ile bym chciał. Brakuje mi jeszcze jakiegoś tytułu, chciałbym jeszcze zarobić duże pieniądze, powalczyć o rozpoznawalność... Zobacz, walczę jako zawodowiec od ponad czternastu lat, przez kilka lat byłem mistrzem świata, a dopiero teraz HBO pokaże mój pojedynek! Czekałem bardzo długo, włożyłem w to mnóstwo pracy. Wszystko dlatego, że na wagę cruiser nie zwraca się w Stanach uwagi. Trudno. Wreszcie dotarłem w to miejsce. I tę szansę chcę wykorzystać najlepiej, jak się da.

 Po rewanżu z Adamkiem mógł się pan czuć pokrzywdzony werdyktem, ale ostatecznie to pan, a nie Polak, znalazł się o krok od walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej z Władymirem Kliczką. Kto by wtedy pomyślał...
Zgadza się, z Głazkowem bijemy się o pozycję obowiązkowego pretendenta IBF.

 Wygra pan w Montrealu 14 marca?
To będzie trudna walka. Głazkow przypomina mi młodego Adamka. Z drugiej strony... Czy kiedykolwiek widziałeś mnie w łatwej walce? Głazkow jest młodszy, zdobył medal olimpijski. Wygląda na to, że mógłby mnie pobić. Ale ja kocham takie wyzwania. Zamierzam pokazać się światu, walczyć z całych sił i zwyciężyć. Wiadomo, z kogo wezmę przykład.

Zapis pełnej rozmowy ze Stevem Cunninghamem w "Przeglądzie Sportowym" >>