Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Deontay Wilder nie jest już "klaunem", nie jest "nadmuchanym balonikiem", ani "kolosem na nogach jak wykałaczki". Deontay Wilder od wczoraj jest mistrzem świata najbardziej prestiżowej federacji bokserskiej w najbardziej prestiżowej kategorii wagowej. "Mówię jak jest"...

Deontay Wilder - sympatyczny olbrzym z Alabamy, pokonując wczoraj na gali w Las Vegas Bermane'a Stiverne'a, odpowiedział sceptykom na kilka ważnych pytań - pytań, na które, jak twierdzi, sam odpowiedź znał już wcześniej. A odpowiedzieć mu było tym łatwiej, że jego rywal był tak naprawdę bardziej przereklamowany od niego...

Mówiło się, że Wilder nie potrafi przyjąć ciosu, że ma słabą kondycję, że wypada po ciosach, nogi ma komicznie cienkie, a do tego nie waży nawet 100 kg. Co więcej, przywoływano często walkę Lennonxa Lewisa z Michaelem Grantem, podczas gdy Stiverne z dawnym królem wagi ciężkiej miał wspólne tylko dwie cechy - ciekawą fryzurę i Kanadę w życiorysie. Krytycy Wildera przed wczorajszą walką głośno śmiali się ze zwolenników "Bronze Bombera", że ci dali się nabrać na imponujący rekord Amerykanina zbudowany na średniej klasy oponentach. Tymczasem wielu z nich tkwiło w fałszywym przekonaniu o wartości Stiverne'a, najczęściej opartym na przebiegu dwóch pojedynków z Chrisem Arreolą, który nie jest żadnym bokserskim wirtuozem, a jego styl walki był wprost stworzony dla polującego na kontrę Haitańczyka.

Nie chciałbym jednak odbierać Wilderowi jego zasług, bo na swój złoto-zielony pas uczciwie zapracował, a w ringu pokazał, że potrafi ustać mocne uderzenie, boksować mądrze i przy odpowiednim tempie pojedynku nie pada ze zmęczenia po czwartej rundzie.

Deontay Wilder, podobnie jak Tyson Fury, ze swoim stylem walki mogą być obiektem drwin dla bokserskich purystów, ale obaj mają po swojej stronie argumenty, które w wadze ciężkiej liczą się podwójnie - wzrost, zasięg ramion i siłę ciosu (do tego są świetnymi atletami). To w zupełności wystarczy, by pobić większość solidnych oponentów.

Nie ukrywam, że cieszy mnie zwycięstwo Wildera, bo jestem pewien, że spełni się to, o czym pisałem jeszcze przed walką - waga ciężka z amerykańskim mistrzem nie tylko nagle przestanie "przeżywać kryzys", ale jeszcze dzięki gadule z Tuscaloosy na tronie WBC znacznie zyska na kolorycie.

A że "Wilder i tak nie ma szans z Kliczką"? Jakie to ma znaczenie? Pasywny i leniwy w ringu Stiverne zostałby najpewniej przez ukraińskiego czempiona rozstrzelany kombinacją lewy-prawy, zanim sam by zdążył zadać cios. Ray Austin i Deontay Wilder potwierdzą...

http://www.youtube.com/watch?v=jgucVcmP1JI