Waga ciężka odżywa i ten stan potrwa – w sobotę walka o tytuł WBC. Szansę na pas ma Amerykanin. Gdy ogląda się przygotowany przez telewizję Showtime materiał "All Access", będący zapowiedzią pojedynku Bermane Stiverne (24-1, 21 KO) – Deontay Wilder (32-0, 32 KO), nie można oprzeć się wrażeniu, że w sobotę w Las Vegas dojdzie do wyjątkowego wydarzenia.

W wadze ciężkiej to bez wątpienia jedna z najciekawiej zapowiadających się konfrontacji ostatnich lat, po starciach Władymira Kliczki z Davidem Haye'em (2011, Hamburg) oraz Aleksandrem Powietkinem (2013, Moskwa). Biorąc pod uwagę amerykańskie ringi, ostatnim pojedynkiem w królewskiej kategorii o podobnym ciężarze gatunkowym była potyczka młodszego Kliczki z Samuelem Peterem. Oby w słynnym obiekcie MGM Grand nie zabrakło grzmotów i dramaturgii, bo niespełna dziesięć lat temu w Atlantic City było ich pod dostatkiem.

Tytuł mistrza świata WBC od maja ubiegłego roku należy do 36-letniego Stiverne'a, który po zwolnieniu trofeum przez Witalija Kliczkę po raz drugi w ciągu roku uporał się z Chrisem Arreolą. Za drugim podejściem znokautował zbyt ciężkiego i otłuszczonego, jak zwykle zresztą, przeciwnika.

W sobotę poprzeczka ma zostać podniesiona znacznie wyżej. I to dosłownie, bo 29-letni Wilder jest przykładem pięściarza, który w ciągu ostatniej dekady w zdominowanej przez braci Kliczków wadze ciężkiej był towarem deficytowym. Rosły (200 cm wzrostu, 211 cm zasięgu ramion), atletycznie zbudowany bokser z Alabamy ma zostać pierwszym amerykańskim czempionem najbardziej prestiżowej wagi od 2007 roku, kiedy tytuł stracił Shannon Briggs.

W ciągu sześciu spędzonych na zawodowych ringach lat Wilder, brązowy medalista olimpijski z Pekinu, siał prawdziwe spustoszenie. Znokautował wszystkich 32 przeciwników. Żaden z nich nie dotrwał choćby do piątej rundy. Poziom rywali wielu ekspertów ocenia jednak jako mocno przeciętny. Nie wiadomo też, jak Amerykanin wytrzyma trudy walki pod względem kondycyjnym i jak wytrzymała okaże się jego szczęka, gdy Stiverne solidnie w nią przyłoży.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>