Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Zobaczyłem walkę Chrisa Arreoli w 2006 i wiedziałem już, że się z nim zmierzę i że po walce z nim zrobi się o mnie głośno - wspomina w materiale "The Rise of Stiverne" mistrz WBC wagi ciężkiej Bermane Stiverne (24-1-1, 21 KO). Stiverne i Arreola spotkali się w ringu dwukrotnie, dwa razy triumfował Stiverne, a po drugiej konfrontacji Haitańczyka ogłoszono czempionem World Boxing Council.

- Chris ruszył jak zwykle, był bardzo agresywny, potem było trochę wymian cios za cios i role się odwróciły - relacjonuje pierwsze starcie z "Koszmarem" Stiverne. - Wtedy zaczął się mój boks. Wyprowadziłem prawy i zraniłem go. To da się wyczuć, gdy ktoś jest naruszony, ciężko oddychał, krew lała mu się z nosa. On twierdził, że przegrał tamten pojedynek, bo złamałem mu nos, nie mógł oddychać i gdyby to on był na moim miejscu, to by mnie znokautował. Gdy to usłyszałem, powiedziałem: OK, mamy drugą walkę. To nie mogło trwać dwunastu rund. Stawką był pas WBC wagi ciężkiej, nic większego nie można sobie było wymarzyć. W ringu był nieuważny, opuszczał ręce i wiedziałem, że w końcu go trafię. W szóstej rundzie w jednej z wymian złapałem go prawą ręką i padł. Wstał, rzuciłem się na niego i dałem z siebie wszystko. Marzyłem zawsze o tej nocy. Pobiłem właśnie największego twardziela!

- Teraz czeka mnie pierwsza obrona, przeciw Deontayowi Wilderowi, w MGM. 17 stycznia to będzie dla niego sądny dzień! - zapowiada Bermane Stiverne.

http://www.youtube.com/watch?v=Uux7rNEWsmo