Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Zapowiadał się znakomicie. Świetne warunki fizyczne, filmowa muskulatura, mocny cios i całkiem spore umiejętności. Zdobył mistrzowski pas organizacji WBO w wadze ciężkiej, ale szybko go stracił. Teraz marzy mu się walka z Władymirem Kliczką, którego prowokuje na każdym kroku. Kto to taki ? Odpowiedź jest prosta: 42. letni Shannon Briggs.

Jedni twierdzą, że to pajac, inni uważają, że niezły cwaniak, który robi wszystko, by znów zarobić górę pieniędzy. Myślę, że rację mają jedni i drudzy. Shannon Briggs to kliniczny przykład byłego mistrza, który nie może pogodzić się z upływem i czasu i nie chce zejść ze sceny.

Nigdy tego nie zapomnę. Początek lat dziewięćdziesiątych. Mecz Polska – USA w boksie. Waga ciężka: Piotr Jurczyk kontra Shannon Briggs. Polak, choć normalnie walczył w kategorii super ciężkiej, zgodził się wystąpić o wagę niżej. Zbijał 8 osiem kilogramów, co wyraźnie odbiło się na jego postawie. W trzeciej rundzie został przez młodego, utalentowanego Amerykanina znokautowany. Pamiętam doskonale tą błyskawiczną serię wyprowadzoną przez Briggsa. Ostatnie ciosy dosięgły Jurczyka, gdy padał na ring.

Jedyny w karierze mistrzowski tytuł Shannon Briggs też zdobył szczęśliwie. Walkę z Siergiejem Liachowiczem o należący do Białorusina pas WBO, osiem lat temu, przegrywał wyraźnie na punkty, ale w ostatnim starciu wystrzelił potężnym uderzeniem i rywal wypadł za liny ringu. Wrócił zbyt późno, sędzia przerwał pojedynek na sekundę przed jego zakończeniem.

Ze sportowego punktu widzenia jego ewentualne starcie z młodszym Kliczką nie ma żadnego sensu, zostanie znokautowany, a wcześniej ciężko pobity. No, ale w tym biznesie sport często jest na drugim miejscu, gdy tylko zgadzają się pieniądze.

Najpierw jednak, w sobotni wieczór w Północnej Karolinie na drodze Briggsa stanie Cory Phelps. Kobra z Kentucky ma 30 lat, 16 zwycięstw i sześć porażek na koncie i jeszcze kilka lat temu występy w wadze półciężkiej i junior ciężkiej. W zderzeniu z potężnym, silnym jak tur Briggsem jego szanse są zerowe. O to zresztą chodzi. Ryzyko musi być znikome, faworyt nie może przegrać, gdy na horyzoncie świeci nadzieja walki o grubą forsę.

Pełna wersja tekstu Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>

http://www.youtube.com/watch?v=DK074zapptw