Audley HarrisonChoć wśród miłośników boksu niewielu jest takich, którzy wierzą w to, by złotemu medaliście z Sydney Audleyowi Harrisonowi (27-4, 20 KO) udało się w planowanym wstępnie na 13 listopada pojedynku pokonać czempiona WBA wagi ciężkiej Davida Haye (24-1, 22 KO), pięciokrotny zdobywca tytułu mistrzowskiego "królewskiej" dywizji Evander Holyfield nie stawia w tej konfrontacji challengera na straconej pozycji.

- Pamiętam swoją walkę z Michaelem Dokesem z 1989 roku. Moi ludzie mówili mi wtedy, że on jest na prochach i po trzech rundach będzie już leżał. Znokautowałem go w dziesiątej rundzie, ale po wszystkim poszedłem do narożnika i powiedziałem swojej ekipie, by już nigdy więcej nie przekonywali mnie, że coś przyjdzie mi łatwo - wspomina "Real Deal".

Zdaniem Holyfielda Haye powinien potraktować Harrisona z jak największą powagą, bo w kategorii ciężkiej jeden cios potrafi całkowicie odmienić losy pojedynku.

- Radzę Davidowi, by nie dał nikomu uśpić swojej czujności w kwestii rywala. Harrison z różnych przyczyn nie został do tej pory mistrzem świata, ale może teraz wziąć się w garść i powiedzieć sobie "Panie, dziękuję ci za jeszcze jedną szansę". Ludzie twierdzą, że to będzie nierówny bój, jednak się mylą. Harrison będzie zdeterminowany i żądny wygranej, a zwycięstwo może mu przecież przynieść pojedyncze uderzenie - przestrzega "Holy", który w przeszłości podobnie jak Haye po zdobyciu tytułu mistrzowskiego w wadze junior ciężkiej sięgnął po pas w kategorii ciężkiej.