Komentarze medialne po przegranej walce Manny'ego Pacquiao (59-7-2, 38 KO) z Jeffem Hornem (17-0-1, 11 KO) pokazują, że relacje utytułowanego Filipińczyka z promotorem Bobem Arumem są dalekie od ideału.

Szef grupy Top Rank, której przez wiele lat liderem był "Pacman", już zaraz po sobotnim pojedynku oznajmił, że jego zdaniem, wbrew temu co twierdziło większość ekspertów, zwycięstwo Horna nie było wcale kontrowersyjne. Arum uważa, że Pacquiao zawalczył źle, a odpowiedzialny jest za to przede wszystkim narożnik pięściarza na czele z trenerem Freddiem Roachem. 

- Co tam u licha się działo w narożniku? Dlaczego Roach w przerwach pomiędzy rundami nie krzyczał na sędziego [w związku z faulami Horna]? - pyta słynny promotor. - To przecież jego robota. W narożniku panuje bałagan, jeśli chodzi o języki, Buboy i Miguel Diaz drą się jak szaleńcy. Roach powinien być blisko Pacquiao i udzielać mu wskazówek, dla mnie oni byli zbyt pewni siebie przed tą walką. Justin Fortune mówił, że Horn może wygrać tylko wówczas, jeśli Manny potknie się, wychodząc do ringu. A ja widziałem walki tego dzieciaka i mówiłem wszystkim, że to jest twardziel, że może przyjąć cios. Nie sądziłem co prawda, że pokona Pacquiao, ale to nie był już ten sam Manny. 

W opinii PR-owca Manny'ego Pacquiao Aquilesa Zonio zachowanie i ostatnie wypowiedzi Aruma mogą wskazywać na to, że z punktu widzenia biznesowego "Pacman" nie jest już dla niego "oczkiem w głowie". 

- Mowa ciała Aruma zdradza, że on prawdopodobnie szuka nowej dojnej krowy. To według mnie wyzyskiwacz. Traktuje w tej chwili senatora Pacqauiao inaczej niż w przeszłości. Teraz będzie używał rewanżu jako karty przetargowej, by skłonić Manny'ego do podpisania kolejnego kontraktu na długi okres. Jeśli zależałoby to ode mnie, odradzałbym to Manny'emu, bo może dostać ciekawe oferty od innych promotorów. - stwierdził Zonio, dodając, że ewentualny rewanż z Hornem powinien się odbyć na neutralnym gruncie.