PacquiaoO tym, że w obozie Manny'ego Pacquiao (54-4-2, 38 KO) przed wczorajszą walką z Timothy Bradley (29-0-1, 12 KO) nie działo się najlepiej, mówiło się od dawna. Często pojawiały się informacje o konflikcie na linii Freddie Roach - Alex Ariza czy Pacqauio - Bob Arum.

Dość niezwykła była także sytuacja tuż przed samym pojedynkiem, który z winy "Pac Mana" rozpoczął się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem. Gdzie był Manny, kiedy go nie było? W chwili, gdy zabrzmieć miał pierwszy gong Filipińczyka wciąż nie było w swojej szatni! Gdzie jest Pacquiao, nie mieli pojęcia nawet dwaj przedstawiciele promotora boksera - Boba Aruma! I wcale nie chodziło o mecz NBA, który podobno pięściarz miał oglądać... Pacman znalazł się w końcu w pobliskiej sali, gdzie rozgrzewał się biegając na taśmie. Nie odbył do tej pory ani rozgrzewki ani nie ma nałożył rękawic. Komentatorzy HBO zaistniałą sytuację określili jako "całkowicie niezrozumiałą"... 

Jak już wiadomo, Pacquiao ostatecznie przegrał walkę z Bradleyem niejednogłośnie na punty, choć w oczach przygniatającej części ekspertów jego przewaga w ringu nie podlegała dyskusji...