Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Niech Lemieux i Gołowkin padają, wstają i walczą dalej. Jeśli tak sie stanie, to wszyscy będziemy 17 października świadkami historii. Jak nie, to znaczy, że potrafili tylko gadać - mówi Abel Sanchez, trener mistrza świata WBA wagi średniej Giennadija Gołowkina (33-0, 30 KO), który 17 października na gali w Nowym Jorku zmierzy się w walce unifikacyjnej z czempionem federacji IBF Davidem Lemieux (34-2, 31 KO).

Przemek Garczarczyk: Czy dzwoniąc do potencjalnych sparingpartnerów ostrzegasz ich, z kim przyjeżdzają sparować? Czy słysząc GGG… żądają więcej pieniędzy?
Abel Sanchez: Nie - ponieważ ja nie traktuję tych, którzy przyjeżdżają do Big Bear w Kalifornii jak sparingparnerów, tylko jak pięściarzy, którzy są na obozie treningowym. Tak samo jak Giennadij. Nie interesuje mnie, czy są wysocy, niscy, grubi czy chudzi. Oczywiście nie zapraszam na obóz leworęcznych, kiedy GGG bije się z rywalem walczącym z normalnej pozycji, ale to praktycznie jedyna sprawa, na którą zwracam uwagę.

Oprócz tego, że muszą być twardzi.
Dokładnie. Jak wiesz, opieram się prawie zawsze na tych samych trzech, czterech nazwiskach. Ich zadaniem jest traktować Gołowkina tak samo, jak traktowaliby przeciwnika, z którym przyjdzie im walczyć na serio. Nigdy nie będę “ugniatał” GGG pod zawodnika, z którym wychodzi na sparing. Czy jego treningowy przeciwnik ma rekord 20-0 czy 0-20, to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Oczywiście, że zakładam każdemu zbroję – ochraniacze na klatkę piersiową, na żebra, a Giennadij zakłada największe możliwe rękawice. Idea jest prosta – GGG ma bić z całej siły - i nie przejmować się skutkami. Oni nie mogą się bać o kontuzję. Z mojej strony dbam o jedno - GGG ma być gotowy w 100 procentach. On wie, że po tylu latach współpracy będę doskonale wiedział, czy może więcej.

Z rozmów z jego sparingpartnerami i pięściarzami obserwującymi treningi, jak Andrzej Fonfara czy Patryk Szymański, wiem, że GGG jest z jednej strony ringowym “kilerem”, a z drugiej dba o swoich sparingpartnerów.
Oczywiście. Nie wychodzi na ring, żeby komuś zrobić krzywdę – bo sparingpartnerzy są po to, by nam pomagać. To w naszym interesie jest pracować z nimi jak najdłużej. Oni mają dawać z siebie 100 procent, to samo z jego strony. Nie mamy takich śmiesznych ambicji, żeby pokazywać na wideo czy zdjęciach tych znokautowanych, obijanych czy leżących na deskach. Nie o to chodzi.

Widziałeś kiedyś Giennadija na deskach? Zamroczonego?
Nigdy.

A co z mającym chyba z 50 lat pomysłem, żeby płacić rywalom bonusy za posadzenie go na ringu?
Miałem taki pomysł, kiedy prowadziłem Terry Norrisa… ale GGG to inne zwierzę. Inny charakter. Miły, uprzejmy. Poza ringiem. Bałbym się najwięcej tego, że chłopaki za bardzo się podniecą takim pomysłem. Zaczną wariować i to się dla nich bardzo źle skończy.

Tom Loeffler, promotor GGG, a także – a może przede wszystkim – twój przyjaciel czasami mówi, że nadrabiasz szczerością i swoimi czasami brutalnie szczerymi poglądami za grzeczność Giennadija. Kiedy ogłaszaliście walkę z Lemieux, zarówno on, jak i jego promotor Oscar De La Hoya byli bardzo grzeczni. Był respekt. Teraz to się zmieniło.
Powiem ci jedno – tak samo jak ty, jak ja, jak kibice – my wszyscy chcemy ekscytujących walk. Ja jestem najpierw kibicem, później trenerem. W tej kolejności. Mam nadzieję, mam naprawdę wielką nadzieję, że Oscar, David i cała ta reszta będą nastawieni na tak agresywną walkę, jak ich obecne gadanie. Tego chcemy. Niech Lemieux i Gołowkin padają, wstają i walczą dalej. Jeśli tak sie stanie, to wszyscy będziemy 17 października świadkami historii. Jak nie, to znaczy, że potrafili tylko gadać. Giennadij wie, że ma dać z siebie wszystko, że robi to dla siebie, dla swojej rodziny i dla swojego kraju. Lemieux? Zobaczymy. Nie chodzi o to, że walka jest dla GGG pierwszą na PPV. Gdy jeszcze nikt w USA nie wiedział kim jest, kiedy bił się z Proksą, to wychodził z takim samym nastawieniem, jak będzie wychodził w Madison Square Gardenna Lemieux wwalce o trzy pasy. Z szacunkiem do umiejętności rywala, ale i dobrze wiedząc, co ma zrobić. 350 walk amatorskich, tylko 5 przegranych. Trzykrotny mistrz świata amatorów – on już wszystko widział. Proszę, przekaż pozdrowienia ode mnie i od Giennadija dla Andrzeja Fonfary. Ekstra chłopak, z przyjemnością kibicowaliśmy mu w Kalifornii w walce z Chavezem Jr. Będziemy oglądać w TV walkę z Cleverlym – może zdąży dolecieć na naszą? Zapraszamy!