Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Floyd Mayweather Jr z Conorem McGregorem zrobili w Las Vegas, to co chcieli. Zarobili mnóstwo pieniędzy. Teraz mogą iść na ryby.

Początek walki należał jednak do Irlandczyka, i to zaskoczyło zapewne tych wszystkich, którzy byli przekonani, że Mayweather Jr znokautuje czempiona UFC kiedy zechce. McGregor to nie jest jednak bokserska gapa, potrafi korzystać ze swych atutów, oczywiście najlepiej robi to w oktagonie, ale z mistrzem pięciu kategorii wagowych też dawał do radu. Tyle, że do czasu i myślę, że w dużej mierze za przyzwoleniem mistrza pięści, który jak zauważył Przemek Garczarczyk, w pierwszych trzech rundach zadał zaledwie 9 ciosów.  

Mayweather Jr doskonale wiedział, że umiejętności McGregora są ograniczone, a kondycja dostosowana do potrzeb innej rywalizacji. Zresztą nigdy nie była jego mocną stroną. Floyd Jr znacznie starszy, mniejszy, słabszy fizycznie musiał być cierpliwy, ostrożny i czekać poczekać na pierwsze oznaki zmęczenia Conora McGregora.

Mayweather Jr miał rację mówiąc, że już nie jest tak dobry jak kiedyś, chociażby nogi już nie te, szybkość też pozostawia wiele do życzenia, ale umiejętności i ringowa inteligencja zostały.

Nie wiem, czy Floyd Jr znany ze swoich skłonności do hazardu obstawił swoją wygraną przed czasem, ale tego nie wykluczam. Na dystansie 12 rund  Irlandczyk nie miał szans, a prawdopodobieństwo, że dotrwa do końcowego gongu było niewielkie.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>