Wzajemne animozje pomiędzy ekipami Władimira Kliczki (63-3, 53 KO) i Kubrata Pulewa (20-1, 11 KO) nie zniknęły niestety po zakończeniu sobotniej walki. Ani bułgarski challenger, który prosto z ringu trafił do szpitala, ani nit z jego teamu nie pojawił się na konferencji prasowej podsumowującej pojedynek, co nie pozostało bez komentarza ze strony ekipy zwycięskiego mistrza.

- Oni od samego początku toczyli z nami walkę, a na zakończenie pokazali, że nie potrafią przegrywać - powiedział menadżer Kliczki Bernd Boente. - Jednak zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Zawsze znajdowali jakąś wymówkę, co przypomina trochę przypadek Davida Haye'a, który przegrał z Władimirem przez mały paluszek. Szkoda, że nie potrafią się zachować, ale czego się można było spodziewać po ludziach Sauerlanda?

- Szkoda że nikt z drużyny Pulewa nie pokazał się na konferencji prasowej, ani przed ani po walce. To bardzo złe zachowanie, absolutnie niesportowe - dodał Władimir Kliczko, który w sobotę po raz siedemnasty obronił pas IBF wagi ciężkiej.