Podczas środowej konferencji prasowej w Hamburgu przed zaplanowaną na 6 września walką o pasy WBA, WBO i IBF wagi ciężkiej pomiędzy Władimirem Kliczką (62-3, 52 KO) i Kubratem Pulewem (20-0, 11 KO) doszło do spięcia między obozami pięściarzy w kwestii kontroli antydopingowej, gdy bułgarski challenger zażądał od mistrza poddania się takim samym testom antydopingowym, jakim poddawany jest on na mocy umowy między promującą go grupą Sauerland Event a telewizją ARD (testy te zbliżone swoją zasadą do tzw. testów olimpijskich). Kliczko w odpowiedzi stwierdził, że ponieważ pojedynek odbywa się pod auspicjami niemieckiej federacji boksu (BDB), zobowiązany jest wyłącznie do standardowej kontroli po walce.

Całą sprawę skomentował w piątek szef BDB Thomas Putz, który stanął po stronie ukraińskiego czempiona, dodając że badanie podróżującego po świecie Kliczki byłoby trudne.

- Problemem jest to, jak w praktyce przeprowadzić kontrolę. Władimir Kliczko jest gotów w każdej chwili poddać się badaniom, ale on jest obywatelem świata i wciąż jest w ruchu. Ciężko jest przewidzieć, gdzie będzie za kilka miesięcy - oznajmił Putz.