Szefowie federacji WBC i WBA nie wierzą w winę Saula Alvareza (49-1-2, 34 KO), u którego przed zaplanowanym na 5 maja rewanżem z Gienadijem Gołowkinem (37-0-1, 33 KO) wykryto zakazany clenbuterol. Zarówno Mauricio Sulaiman jak i Gilberto Mendoza uznają za przekonujące tłumaczenia obozu "Canelo", jakoby nielegalny specyfik dostał się do organizmu pięściarza w wyniku spożycia zanieczyszczonego mięsa. 

- Z tego co wiemy na temat clenbuterolu i na podstawie jego stężenia stwierdzonego u Canelo, który od czterech lat bierze udział w dobrowolnym programie antydopingowym i nigdy jego test nie był pozytywny, wszystko wskazuje na zanieczyszczenie jedzenia - oświadczył kierujący WBC Sulaiman, zaznaczając, że dochodzenie antydopingowe w przypadku Alvareza będzie przeprowadzone zgodnie z wszelkimi wytycznymi.

- Wierzę w niewinność Canelo. On zawsze był czystym sportowcem. Clenbuterol zdaje się być powszechnym problemem w Meksyku i nasza siostrzana organizacja WBC miała z tym zagadnieniem do czynienia już w przeszłości. Wiem, że poziom stężenia clenbuterolu u Alvareza mieści się w normach dopuszczalnych po spożyciu zanieczyszczonego mięsa. Czytałem, że on jest gotów poddać się kolejnym testom i jeśli to zrobi, WBA będzie po jego stronie, jak zawsze do tej pory. 5 maja czeka nas wielka walka - stwierdził stojący na czele WBA Mendoza.

W sprawie wykrycia dopingu u Saula Alvareza swoje śledztwo wszczęła już Komisja Sportowa Stanu Nevada, ale na razie jej szef Bob Bennett nie chce udzielać szerszych komentarzy.