Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Mayweather KingTydzień temu Floyd Mayweather postanowił, że w czasie swoich trwających od drugiego maja wakacji zawita do St. Louis gdzie w towarzystwie legendarnego Dona Kinga obejrzy z bliskiej odległości galę z udziałem Devona Alexandra. Wcześniej obaj panowie spotkali się jeszcze na wspólnym obiedzie na Florydzie, gdzie King zaprosił Mayweathera na wspomnianą galę. Słysząc te wiadomości amerykańskie media natychmiast rozpoczęły dyskusje na temat potencjalnej współpracy dwóch wielkich postaci światowego boksu, a niektórzy już nawet tworzyli artykuły mówiące o podpisanej wieloletniej umowie.

Floyd Mayweather i Don King to para, która fajnie brzmi, fajnie razem wygląda w mediach, ale na drodze do rzeczywistości napotyka na jedną wadę - jest nielogiczna. King nie może dać Mayweatherowi nic czego "Money" już nie ma. Co więcej, King może zabrać Mayweatherowi to co jest niego najcenniejsze na świecie - pieniądze. Mayweather spędza dobrych kilkadziesiąt minut na każdej konferencji prasowej przypominając, że odkąd uwolnił się od kontraktu z grupą Top Rank sam jest sobie szefem i nie musi się z nikim dzielić swoimi dochodami. Jak więc sens miałaby mieć współpraca z Kingiem, która oznaczałaby, że Floyd straci to czym się tak napawa.

Karierą Mayweathera od lat kierują Leonard Ellerbe i niezwykle wpływowy pięściarski agent Al Haymon. King już dawno przestał być liczącym się promotorem, a gdyby nie Devon Alexander to gal z udziałem jego pięściarzy w ogóle byśmy nie oglądali w telewizji. Mayweather swoje największe walki realizował przy współpracy z Golden Boy Promotions i dziwne byłoby gdyby ta dobrze funkcjonująca para nagle poszła w dwie różne strony.

Przy okazji, warto też wspomnieć o ostatniej rzekomej próbie zakontraktowania walki Mayweathera z Mannym Pacquiao. Negocjacje, których tak naprawdę nie było i odliczający czas do podpisania kontraktu zegar miały wymusić na Mayweatherze decyzję, a tak naprawdę sprawić wrażenie, że to Amerykanin unika konfrontacji z Filipińczykiem. Oczywiste wydawało się, że nikt nie może na Mayweatherze wymusić żadnych zachowań, bo jeszcze raz powraca argument powtarzany przez samego pięściarza - on jest sam sobie szefem. Mayweather w maju zdeklasował przecież Shane'a Mosleya, z którym Freddie Roach bał się zakontraktować walkę dla Pacquiao. Amerykanin stwierdził, że po tym wyczynie nie musi już wychodzić do ringu ani razu do końca roku i miał do tego pełne prawo. Mayweather i tak w końcu skrzyżuje rękawice z Pacquiao, ale zrobi to na swoich warunkach i w terminie jaki będzie mu odpowiadał.

Taki termin to 8 maja 2011, a jako że pozostało do niego jeszcze niemal dziewięć miesięcy, to co jakiś czas trzeba o sobie przypominać, a taka historia jak ta z Donem Kingiem, to jeden z dobrych sposobów, by pojawić się we wszystkich gazetach i serwisach informacyjnych.