Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Glen Johnson Po sobotniej porażce Glena Johnsona (50-14-2, 34 KO) z Tavorisem Cloudem, która była dla pięściarza z Jamajki drugą przegraną w ostatnich trzech występach, były mistrz świata wagi ciężkiej zaczął poważnie zastanawiać się nad sensem kontynuowania zawodowej kariery. Johnson w styczniu skończył 41 lat i jak sam twierdzi nie miał już tyle cierpliwości, by czekać kolejne kilka miesięcy na walkę eliminacyjną, a potem następne miesiące na pojedynek o mistrzostwo świata.

- Droga powrotna na szczyt wygląda teraz na bardzo długą. Każdy kogo spotykam mówi mi, żebym nie przestawał boksować, ale ja zastanawiam się co zrobić. Mógłbym wystąpić w kolejnym eliminatorze, ale potem czekać 9 miesięcy na walkę o pas to za długo. Będę już miał 42 lata zanim ponownie dostanę jakiś pojedynek o stawkę. W tym momencie boks przestaje mnie ekscytować. Pięściarze dzisiaj nie wygrywają walk, walki wygrywają sędziowie, a ja nie jestem sędzią więc nie mogę wygrywać walk - mówi Johnson, który jest w stu procentach przekonany, że w sobotni wieczór w St. Louis był lepszy niż Cloud.

- Wyprowadziłem więcej uderzeń i trafiłem go większą ilością ciosów. Jego twarz wyglądała dużo gorzej od mojej, a to on miał mnie znokautować. Owszem, trafił mnie w piątej rundzie i poczułem jego cios, ale to było raz na całą walkę. Co z resztą starć, kiedy to ja atakowałem i ja go trafiałem. Ten wynik sprawił, że muszę się zastanowić nad swoją przyszłością - stwierdził pogromca m.in. Roya Jonesa Jr i Antonio Tarvera.