Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Kevina Cunninghama,  kiedyś policjanta z St. Louis poznałem w 2007 roku w Chicago. Kevin sprawiał wrażenie człowieka, który ma obsesję na punkcie swojego chłopaka, wtedy 19-letniego Devona Alexandra (20-0, 13 KO), którego zapamiętałem nie dlatego,że dobrze boksował, ale  dlatego, że zawsze miał na twarzy wielki uśmiech, a do dziennikarzy zwracał się "proszę pana".  Trzy lata później, Devon ciągle mówi do reporterów "proszę pana" i ma taki sam zniewalający uśmiech. Zmieniło się tylko to, że jest mistrzem świata IBF oraz WBC oraz  jednym z najbardziej widowiskowo walczących pięściarzy świata. Tak widowiskowych, że są główną atrakcją wieczoru na  HBO. Chciałem sprawdzić, czy Kevin jest taki sam, wiec na kilkanaście godzin przed walką "Aleksandra Wielkiego" z Andriejem Kotelnikiem (31-3, 13 KO), najważniejszą walką w karierze chłopaka, którego Cunningham nazywa swoim synem, namówiłem go na szybki wywiad.

- Ciągle nie przyzwyczaiłeś się do praw rządzących boksem?
Kevin Cunningham:
Nie, i  się nie przyzwyczaję. Wszyscy dużo krzyczą tylko nikt  nie walczy. Tacy krzykacze na ulicy by zniknęli z rogów w parę dni, ale w biznesie bokserskim są  ciągle mistrzami i chcą milionów dolarów.  Ulica szybko by wielu z nich wyprostowała.

- Zawsze narzekałeś, że Devonowi  za długo Don King nie dawał szansy, że się marnuje. Pamiętam jak w chińskim Czengdu, w 2008 roku mówiłeś do Kinga, że zabierasz mu Devona, bo każe mu walczyć z kelnerami,  a ma papiery na mistrza. Niektórzy pukali się w głowę, bo Devon miał wtedy tylko 21 lat.
KG:
To nie miało znaczenia ile on ma lat, bo w tej kategorii już wtedy Devon mógł walczyć z każdym. To znaczy mógł, ale za drobne, a ja do tego nie chciałem dopuścić. Don wie, że po tym co przeszedłem na ulicach St. Louis jako policjant, niczym mnie nie zastraszy. Poskutkowało - King zaczął nam dawać walki,  Devon zaczął je wygrywać i okazało się, że  to ja mam rację. - Walka z Kotelnikiem to przepustka do megawalki z Timothy Bradley’em o komplet tytułów. Nie będę się pytał o presję, bo pamiętam jak Devon mi opowiadał, że po takich treningach i takim opieprzaniu jakie od ciebie dostaje, walki to sama przyjemność.
KG:
Opieprzam, bo kocham tego chłopaka i za każdym razem jak wychodzi na ring dziękuję Bogu, za to co z niego wyrosło. Zacząłem go trenować jak miał 7 lat, a trzy lata później, kiedy wygrał Srebrne Rękawice, opiekowało się u mnie  w salce tym maluchem dwóch chłopaków z podobnym talentem - Willie Ross i Quintin Gray. Rossa zabiła ulica, a Quintin ma dożywocie za morderstwo. Jak się wyrasta w takich okolicznościach, to presja walki, nawet taka jak przed walką z Kotelnikiem, jest śmieszna dla Devona. On nie wie jak się denerwować. Tylko ja się bardziej denerwuję w ringu, niż kiedy byłem policjantem.  A Kotelnik? Nie ma połowy talentu i poświęcenia Devona, który dopiero zaczyna walczyć na maksimum swoich możliwości. Nie wytrzyma do końca.

Przemek Garczarczyk, ASInfo{jcomments on}