Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


ZDFWielkim rozczarowaniem zakończyła się dla niemieckiej grupy Universum wczorajsza gala w Stuttgarcie, gdzie w walkach o mistrzowskie tytuły wystąpiłą dwójka zawodników hamburskiej stajni - Ina Menzer i Firat Arslan. Obydwie niemieckie gwiazdy przegrały swoje pojedynki, a i reszta pięściarzy zaprezentowanych przez Klausa-Petera Kohla formą nie błysnęła.

Powracający na ring po blisko dwóch latach przerwy, poprzedzonej porażką przed czasem w walce o pas WBA z Guillermo Jonesem, Arslan w ramach sesji poprawkowej dostał szansę walki o tytuł Interim ze Stevem Hereliusem. Mistrzowski egzamin ponownie oblał, notując na swoim koncie przegraną przez techniczny nokaut. Dużo większą niespodzianką od słabego występu Arslana była jednak fatalna walka w wykonaniu Iny Menzer, którą dosłownie "rozjechała" siłaczka z Kanady - Jeannine Garside. W tym wypadku porażka kosztowała Klausa-Petera Khola aż trzy mistrzowskie pasy. Niestety do poziomu sportowego Arslana i Menzer solidarnie dostosowali się pozostali faworyci gali w  Stuttgracie: nadzieja niemieckiego boksu - "junior średni" Jack Culcay, złoty medalista olimpijski z Pekinu w kategorii 91 kg Rachim Czakijew oraz boksujący gościnnie Maciej Zegan. Culcay i Czakijew co prawda wygrali bez problemów, jednak zwłaszcza w przypadku tego drugiego, który zmierzył się z Łukaszem Rusiewiczem, widać było, jak wiele jeszcze przed nim pracy, jeśli chce osiągać sukcesy na ringach zawodowych. Mniej przekonujące było zwycięstwo Zegana, który chyba tylko dzięki swojemu wielkiemu doświadczeniu wywalczył punktowe zwycięstwo z nieustępliwym Araikiem Sachbazjanem (Aleksiej Sukaczew piszący o europejskich galach dla fightnews.com i boxingscene.com widział w tym pojedynku remis 76-76).

Jak wiadomo, 31 lipca wygasa trwający ponad osiem lat kontrakt Universum z telewizją ZDF i chyba szefowie niemieckiej "dwójki" w związku z tym rozstaniem po wczorajszej gali rąk załamywać nie będą.

Na zakończenie warto zauważyć, że w czterech z pięciu walk bokserskiego wieczoru w Stuttgarcie triumfowali zawodnicy leworęczni - miała być "noc mistrzów", wyszła "noc mańkutów".