"Artur Szpilka prosi, by za jego porażkę z Adamem Kownackim nie obciążać trenera Ronniego Shieldsa. To on przegrał ten pojedynek, nikt inny. I ma oczywiście rację." - pisze w swoim felietonie na polsatsport.pl Janusz Pindera. Ceniony polski ekspert bokserski zaznacza jednak, że zmiana szkoleniowca przez "Szpilę" mogłaby być teraz dobrym rozwiązaniem i wcale nie oznaczałaby obwiniania za porażkę Shieldsa. 

"Tomasz Adamek lata całe był mocno związany z Gmitrukiem, który doprowadził go do największych sukcesów. Ale w pewnym momencie doszło do rozstania, "Góral" wyjechał do USA i związał się z Rogerem Bloodworthem. Byli razem od walki z Chrisem Arreolą w 2010 roku, do której zresztą przygotował go Shields, i wydawało się, że nikt i nic tego nie zmieni. Ale nigdy nie mów nigdy. Na ostatnim obozie w Osadzie Śnieżka, przed Polsat Boxing Night 7 Tomek pracował już z młodym Gusem Currenem, i wygląda na to, że to nie koniec współpracy. Choć Adamek długo bronił się rękami i nogami przed zmianami, w końcu zrozumiał, że są konieczne, jeśli chce jeszcze coś wygrać." - tłumaczy Pindera. - "Myślę, że Szpilka z podobnych powodów będzie chciał wrócić do Łapina, tak jak Mateusz Masternak wrócił do Gmitruka. Tylko nie wiem, czy powrót z różnych względów jest możliwy, ale to już inna sprawa."

"A Ronnie Shields bez Szpilki da sobie radę, ma przecież z kim pracować. O porażkę z Kownackim nie ma sensu go obwiniać, bo to nie o to chodzi. Szpilka faktycznie nie zrobił w ringu nic z tego, co przerabiali na treningach. Wysiadła głowa, siadła psychika, komputer odmówił posłuszeństwa, jakby tego nie nazwać. I temu Shields nie potrafił zaradzić, takie są fakty. Czy Łapin by sobie poradził ? Tego nie wiemy, być może, ale to nic pewnego, wszystko jest w sferze domysłów, choć co do tego, że miał większy wpływ na Szpilkę, chyba nie ma wątpliwości." - pisze dziennikarz Polsatu Sport.

Cały felieton Janusza Pindery na polsatsport.pl >>