Kiedy usłyszał pan po raz pierwszy o pomyśle walki Andrzeja Wawrzyka z Deontayem Wilderem i jak pan na to zareagował?
Andrzej Wasilewski: Było to jakieś 20 minut po zakończeniu walki Wildera z Arturem Szpilką w styczniu 2016 roku (Amerykanin wygrał przez nokaut w 9. rundzie – przyp. red.). Andrzej obserwował te wydarzenia spod ringu i przyznał, że bardzo chciałby walki z Wilderem. Zrobiło to na mnie duże wrażenie z kilku przyczyn. Po pierwsze, pomyślałem sobie od razu, że nie jest to niemożliwe, bo obaj mają wspólnego menedżera. Z drugiej strony zaimponowało mi to, bo walka z Arturem zakończyła się dramatycznie, bardzo widowiskowym nokautem i byłem zaskoczony, że Andrzej tuż po tym rwał się do walki.

Czy pamiętając to, co się stało w walce ze Szpilką, nie miał pan obaw przed wystawianiem kolejnego pięściarza do walki z Wilderem?
Trzeba pamiętać o jednej rzeczy: boks to najtrudniejsza dyscyplina na świecie. To sport, w którym czasami naprawdę mocno dostaje się w głowę. Walka o mistrzowski pas federacji WBC to najlepsze, co może spotkać zawodowego pięściarza. Z jednej strony wszyscy wiemy - i ja też mam tego świadomość - faworytem będzie Wilder. Jednak to szansa na spełnienie marzeń. Większość zawodowych pięściarzy nigdy takiej okazji nie dostanie.

Tuż przed walką Wilder – Wawrzyk na ring po ponad roku przerwy wróci Artur Szpilka, który zmierzy się z Dominikiem Breazealem. To nie tylko walka na powrót - sam Artur powiedział, że "przegrany pakuje kredki". Pan też tak to widzi?
To złożona historia. Zgadzam się, że jeśli - nie daj Boże - Arturowi w tej walce by się nie powiodło, to droga na szczyt, o której wszyscy marzymy, zdecydowanie by się wydłużyła. Stare bokserskie porzekadło mówi, że prawdziwych czempionów poznaje się nie po tym jak upadają, ale po tym jak wstają.

Sam Szpilka powiedział niedawno, że myśli o powrocie do Polski. Czy wobec tego jest szansa, że w 2017 roku zobaczymy jego walkę w ojczyźnie?
Myślę, że prędzej czy później do kolejnej walki Artura w Polsce dojdzie, ale nie przewiduję tego w najbliższym czasie. Jeśli wygra z Breazealem, to pewnie kolejną walkę stoczy z kolejnym znanym pięściarzem amerykańskim - może Geraldem Washingtonem. Wszystko po to, by zbliżyć się do kolejnej walki mistrzowskiej, tym razem z Joshuą. To znów wydarzenie, które wypełniłoby wielką halę lub duży piłkarski stadion, na który oprócz Brytyjczyków przyszliby także Polacy.

Pełna treść artykułu na Sport.tvp.pl >>