Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Artur Szpilka rzadko docenia na forum pana pracę, ale niedawno opublikował zdjęcie, tytułując pana swoim trenerem i ekspertem żywieniowym z ogromnym doświadczeniem. "Efekty widać po mnie" - dodał. Miły komplement, ale wydaje się, że "Szpila" bardzo dozuje te pochwały.
Karol Da Costa: - (śmiech) No... Artur może jest tego nieświadomy, ale w sumie nie czuję się niedoceniony. Na razie jest "spoko", bez zmian.

Ile wynosi waga Szpilki?
Około 105 kg.

To optymalna waga, czy ciągle przejściowa?
Gdy będziemy bliżej walki, to jeszcze trochę pokombinujemy. Na razie Artur jeszcze ma margines, jeśli chodzi o jedzenie. Natomiast, gdy pojawi się konkretna data, wtedy zapanuje maksymalna dyscyplina.

Po raz ostatni rozmawialiśmy w momencie, gdy "Szpila", po długiej rekonwalescencji, sposobił się do powrotu do Stanów Zjednoczonych. Wtedy pan sam nie potrafił przewidzieć, jak wasza współpraca na odległość ułoży się w praktyce. Obecnie jest pan zadowolony?
Tak, a nawet trochę zaskoczony, bo liczyłem się z tym, że nasz kontakt może się urwać. Jest elegancko, dostaję raporty, mamy kontakt, więc nie mogę narzekać. Artur spostrzegł efekt, który rzeczywiście jest zauważalny, więc się trzyma. Pod tym względem jest lojalny. Nawet, gdy ktoś próbował mu coś podpowiedzieć, to zadzwonił do mnie, żeby się skonsultować.

To znaczy, że podsuwano Arturowi różne pomysły?
Owszem, łącznie z przejściem na weganizm. Usłyszał, że dzięki temu będzie miał lepszą wydolność i w ogóle. Powiedział mi, że kocha jeść mięso, ale gdyby miało być lepiej, to gotów jest zrezygnować.

Co mu pan odpowiedział?
Że nie ma takiej potrzeby. To byłoby tylko utrudnienie, jeśli chodzi o ustalenie diety, choć dalibyśmy sobie radę, bo mam trochę wegańskich sportowców. I tak Artur nie został weganinem, ani nawet wegetarianinem.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>