Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Niedawny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Artur Szpilka (20-2, 15 KO), po trwającej ponad pół roku przerwie, wznowił karierę. Wychowanek Górnika Wieliczka spakował walizki i ponownie wyleciał do Stanów Zjednoczonych, aby trenować pod okiem dotychczasowego szkoleniowca Amerykanina Ronniego Shieldsa.

Zdrowy Szpilka optymistycznie patrzy w przyszłość, sportowiec pręży swoje bicepsy i napina mięśnie brzucha, ale nie tylko takie walory decydują o powodzeniu w boksie na najwyższym poziomie.

- Wbrew zapewnieniom Artura o jego świetnej formie, mamy pełną świadomość, że z punktu widzenia treningu typowo bokserskiego zmarnował kilka miesięcy, ponieważ już wcześniej powinien wrócić na salę. Oczywiście nie po to, żeby przygotowywać się pod konkretną walkę, tylko ciągle uczyć się boksu. Bo Artur jeszcze cały czas musi zgłębiać tajniki tego sportu, a nie tylko przygotowywać się do pojedynków. Strasznie go lubię, ale jest bardzo trudny do opanowania - mówi Andrzej Wasilewski, jeden z promotorów pięściarza.

Niewiadomą jest data powrotu Szpilki na ring po siarczystym nokaucie, zaserwowanym mu w styczniu z rąk amerykańskiego mistrza świata Deontay’a Wildera. Kluczowa będzie opinia trenera Shieldsa, który niedługo oceni, po jakim czasie Artur będzie gotowy do stoczenia 23. walki zawodowej. Chociaż i to wcale nie będzie musiało przesądzić sprawy. - Postaram się, jeżeli będę miał na to wpływ, zrobić poprawkę na plan trenera. Broń Boże nie podejrzewam Shieldsa o złe intencje, bo bardzo go cenię i szanuję jako szkoleniowca, ale sądzę, że mimo wszystko będzie chciał szybciej wysłać Artura do ringu niż ja - tłumaczy Wasilewski.

Pełna treść artykułu na Dziennikpolski24.pl >>