- Nie oszukujmy się, problem dopingu istnieje - mówi niedawny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Artur Szpilka (20-2, 15 KO) w rozmowie z "Gazetą Krakowską". Polak cieszy się, że federacja WBC wprowadza program monitorowania czystości wszystkich zawodników klasyfikowanych w czołowej piętnastce rankingu World Boxing Council.

- Plan jest dobry, miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrą stronę. Pamiętam, jak mi mówili, że za oceanem będę poddawany szczegółowym badaniom, a tak naprawdę nic takiego się nie działo - tłumaczy "Szpila", który bardzo nalegał na wyrywkowe testy dopingowe przed styczniowym starciem z czempionem wagi ciężkiej Deontayem Wilderem.

- Pzed walką o mistrzostwo świata z Deontay’em Wilderem domagałem się testów antydopingowych, ale niczego nie wskórałem. A bardzo na to liczyłem, ponieważ takie padały obietnice. To właśnie jest specyfika boksu zawodowego. Gdybym ja został mistrzem świata, to byłbym za tym, aby badania odbywały się obowiązkowo za każdym razem - przekonuje Szpilka.

Wczoraj sportowe media obiegła informacja o tym, że w organizmie Aleksandra Powietkina wykryto meldonium, który od stycznia znajduje się na liście środków zakazanych. Rosjanin 21 maja ma zmierzyć się z Wilderem.

Pełna treść artykułu w "Gazecie Krakowskiej" >>