To że Artur Szpilka (20-2, 15 KO) i Dariusz Michalczewski, delikatnie mówiąc, nie pałają do siebie sympatią, nie jest tajemnicą dla większości bokserskich kibiców. Nie może więc dziwić fakt, że po porażce z Deontayem Wilderem "Szpila", a w zasadzie jego promotorzy szybko doczekali się krytyki ze strony "Tigera". - Walka z Wilderem odbyła się 2-3 lata za wcześnie. I oni, i Szpilka, połasili się na forsę. Ta walka była jak rosyjska ruletka i zakończyła się dla Szpilki tragicznie, może zniszczyć mu i karierę i zdrowie - stwierdził Michalczewski. Maciej Miszkiń uważa jednak, że ocena byłego czempiona nie jest trafna.