14 sierpnia w Newark swoją trzecią walkę od czasu przeprowadzki do Houston stoczył Artur Szpilka (20-1, 15 KO). Pojedynek nie trwał długo, bo rywal Polaka - Yasmany Consuegra - poddał się po drugiej rundzie, tłumacząc się kontuzją nogi. "Szpila" między liny powróci jesienią. Zdaniem współpromotora pięściarza z Wieliczki Andrzeja Wasilewskiego tym razem poprzeczka będzie zawieszona naprawdę wysoko.

- Jesteśmy absolutnie przekonani, że przyszedł czas na poważne walki dla Artura, ale konkretów jeszcze nie mogę zdradzić - zapowiada współwłaściciel Sferis KnockOut Promotions.

Wasilewski zaznacza jednak, że nie ma pewności, na co obecnie stać jego podopiecznego. Pytany o pomysł trenera Ronniego Shieldsa, by "Szpila" już za dwie walki stanął do rywalizacji o światowy czempiona promotor odpowiada: - Trudno mi zabrać stanowisko, bo walka z Consuegrą nie pokazała nam zbyt wiele. To też miał być poważny pojedynek, jednak zakończył się za wcześnie.

- W starciu z Consuegrą widać było, że Artur był tal podekscytowany wygraną Krzysia Głowackiego, że latał nad ziemią i całkiem stracił koncentrację. W efekcie ta walka w wykonaniu Artura kompletnie mi się nie podobała, ale sądzę, że było tak, bo on po prostu szalał ze szczęścia zamiast boksować swoje. Dla mnie wniosek jest taki, że nie powinno się łączyć walk Artura z innymi ważnymi walkami Polaków, bo on ze swoją emocjonalnością po prostu będzie gubił koncentrację - kończy Andrzej Wasilewski prowadzący karierę Szpilki wspólnie z Piotrem Wernerem.