Artur Szpilka zrobił swoje i zastopował w trzech rundach Manuela Quezadę. Stare bokserskie porzekadło mówi, że walczy się tak, jak pozwala przeciwnik. Niemrawy Quezada pozwolił Polakowi na wszystko, "Szpila" rywalowi nie pozwolił na nic. Po co taka walka? - pyta dziś wielu kibiców. Odpowiedź jest prosta - po to samo, po co była marzącym o mistrzowskim pasie Andy'emu Ruizowi czy Steve'owi Cunninghamowi, ot kolejny pojedynek z etatowym "oponentem" przed trudniejszym wyzwaniem (pamiętajmy, że wcześniej komisja stanowa odrzuciła kandydaturę Jasona Pettawaya).

Sam "Szpila" dzień po walce był zadowolony, że wyszedł w sobotę do ringu. - Szkoda że tak szybko to się skończyło, ale cieszę się, że mogłem przerobić kilka akcji, nad którymi pracowaliśmy wcześniej na tarczy z trenerem - opowiadał "Szpila" w drodze powrotnej do Houston. - Kilka razy uderzyłem podbródkiem czyli ciosem którego wcześniej raczej nie biłem i który teraz ćwiczę, często starałem się bić prawym prostym i ten cios wchodził z dużą siłą. Quezada po walce powiedział mi, że najwięcej problemów sprawił mu właśnie szybki i mocny jab.

- Dla mnie to był kolejna lekcja i test tego, czego nauczyłem się w Houston. Wiadomo, że sparing czy trening to zupełnie co innego niż walka. Starałem się boksować z chłodną głową i sprawdzać to, co wcześniej trenowałem - mówił Szpilka, który między liny w UIC Pavilion wniósł 104,8 kg. Jak przyznał, dobrze czuł się z tą wagą. - Gdy jestem za ciężki, jestem za wolny, z kolei gdy ważę mało jak z Adamkiem, jestem szybki, ale nie czuję dobrze ciosu, tym razem było w sam raz - ocenił bokser z Wieliczki.

Artur Szpilka na ring powróci w sierpniu. Kto będzie rywalem? Zakładając że jesienią Polak miałby spotkać się z kimś kalibru Steve'a Cunninghama (a może Antonio Tarvera), zawodnik pokroju wczorajszego(!) Manuela Quezady nie wchodzi w grę, tym bardziej, że w sierpniu miną już cztery miesiące od rozpoczęcia współpracy między "Szpilą" i Ronniem Shieldsem i warto by ocenić efekty tej kooperacji w warunkach "w miarę bojowych". Z drugiej strony na "walkę o życie" także bym nie liczył. Trzeba pamiętać, że 26-letni Szpilka w zeszłym roku stoczył takie dwie - z Jenningsem i Adamkiem, a jesienią być może szykuje mu się kolejna.