Podczas poprzedniej walki, z Ty Cobbem, Artur Szpilka walczył tak, jak było mu wygodniej, bardziej bazował na tym, czego uczył się w Polsce. Teraz ma być inaczej. Czy znokautuje Quezadę? Nie wiem, zobaczymy - mówi prezydent Warriors Boxing Leon Margules, współpromujący w USA Artura Szpilkę (18-1, 13 KO) z duetem Andrzej Wasilewski/Piotr Werner (Sferis Knockout Promotions).

Przemek Garczarczyk: Jak, z punktu widzenia promotora, oceniasz osiem tygodni Artura Szpilki w Stanach Zjednoczonych?
Leon Margules: Tylko osiem tygodni. Jestem w stałym kontakcie jego trenerem, Ronnie Shieldsem, wiem doskonale, co się dzieje w Teksasie. To pierwszy pełny obóz treningowy Artura z Shieldsem. Bardzo ważny. Artur Szpilka to plan długoterminowy, inwestycja w przyszłość. Nie jest to skok na kasę, rzucenie się na jedną walkę na której ktoś mógłby zarobić. Propozycji takich pojedynków nie brakowało i nie brakuje. Za duże pieniądze. Ale nam nie o to chodzi.

Masz kontakt z trenerem - jak ze Szpilką?
Żartujesz? Dzwoni każdego dnia, opowiadając z kim by chciał walczyć, kogo by znokautował. On żyje boksem, ten sport to dla niego wszystko. Niektórzy uważają Szpilkę za takiego chłopaka z gorącą głową, lekko zwariowanego. Nie zgadzam się. W każdym razie już teraz taki nie jest. Zmienił się po walkach z Mike Mollo. Ma dużą ringową inteligencję, bardzo wiele widzi w ringu, chce się uczyć i ciężko trenuje. Czego jako jego promotor mógłbym jeszcze chcieć?

Walka z Manuelem Quezadą 12 czerwca w Chicago. Za dwa tygodnie. Opinia?
Walka potrzebna, nawet konieczna. Quezada przegrał w ostatnim pojedynku z pretendentem do mistrzowskich tytułów, niepokonanym Andy Ruizem Jr. Przedtem poległ po 12 rundach z Crisem Arreolą i po 8 punktowych starciach ze Steve Cunninghamem. Pierwszy walczył o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, drugi ma doświadczenie mistrzowskie z junior ciężkiej i bardzo dobre walki z pretendentami to walk o tytuł, przegrywając po kontrowersjach z Tomaszem Adamkiem i Sławą Głazkowem. Quezada był jednym z bardziej interesujących prospektów w ciężkiej, więc Szpilka nic nie dostanie w ringu za darmo.

Nie boisz się faktu, że Artur, który już dzisiaj mówi o "większych wyzwaniach jesienią", zlekceważy Quezadę?
Nie boję się. Jak Szpilka zapomni, kogo ma w ringu 12 czerwca, to przypomni mu o tym sam Quezada, a jak nie on, to na pewno Ronnie w narożniku. Ja i Shields oczekujemy tego, że teraz w Chicago Artur będzie walczył tak, jak chce tego trener. Podczas poprzedniej walki, z Ty Cobbem, walczył tak, jak było mu wygodniej, bardziej bazował na tym, czego uczył się w Polsce. Teraz ma być inaczej. Czy znokautuje Quezadę? Nie wiem, zobaczymy. On chyba jeszcze o tym nie wie, ale jak wcześniej skończą się dwie główne walki wieczoru Premier Boxing Champions (Lara - Rodriguez, Beterbijew - Ngumbu), to jego pojedynek będzie pokazany milionom na Spike TV w USA i reszcie międzynarodowej widowni telewizyjnej. To zobowiązuje. Nie mówmy w maju o galach jesienią, bo to nie ma sensu. To boks 2015 roku, nic nie jest zaklepane. Może będzie będzie gala, o której mówisz, może jej nie będzie. Dla nas liczy się tylko 12 czerwca. Zobaczymy jak po Chicago będzie przebiegał drugi pełny obóz treningowy Artura z Shieldsem. Będzie czas na decyzje.

Co słyszysz od innych amerykańskich promotorów o pomyśle sprowadzeniu Artura do USA? Producent ostatnich sześciu lat Friday Night Fights na ESPN powiedział, że nie pamięta lepszej atmosfery niż podczas pierwszej walki z Mike Mollo w Chicago.
Żałują, że oni tego nie zrobili? Poważnie - bardzo dobry pomysł, bo Szpilka zawsze wnosi ze sobą do ringu energię, taką nutkę czegoś niespodziewanego, jakiegoś dramatu. Czy jest to potrzebne czy nie - taki już jest. Jest też polska widownia, którą jak zawsze zachęcam do wspierania swojego chłopaka na drodze po wielkie walki. Od tego, jak duży będzie doping zależy, czy te wielkie walki wrócą do Chicago. Wiadomo, że chcemy, żeby czuł się komfortowo, miał za sobą kibiców. Chcemy mu pomóc. Gala w Chicago będzie świetna. Erislandy Lara, który tak naprawdę jeszcze niczego na ringu nie przegrał, bo nie tylko moim zdaniem wygrał z Canelo, w walce o tytuł mistrza świata z Rodriguezem. Tego ostatniego wszyscy pamiętają z zabójczych walk z Pawłem Wolakiem; Artur Beterbijew, który seryjnie nokautuje, z Doudou Ngumbu, który przegrał z Fonfarą tylko na punkty czy wreszcie inny niepokonany półciężki, Kolumbijczyk Eleider Alvarez. No i oczywiście Szpilka...

Nie mogę rozmawiając z Tobą nie wspomnieć nazwiska Andrzeja Fonfary...
Właśnie się spotkaliśmy, bo odpoczywa z narzeczoną Justyną na Florydzie. Zasłużone wakacje. Świetnie wygląda, może tylko parę ekstra kilogramów, ale widać, że o siebie dba. Zawodowiec. Myśleliśmy o zrobieniu dla niego dwóch walk w tym roku, ale będzie tylko jedna, prawdopodobnie w październiku. Nikt nie będzie Andrzeja poganiał, ma swój rytm. To dla mnie więcej niż mój pięściarz - to mój przyjaciel.