Kamil Wolnicki: Pana marzenie się spełniło, w sobotę wejdzie pan do ringu z Tomaszem Adamkiem.
Artur Szpilka: Od pięciu miesięcy było pewne, że się spotkamy. Jestem spokojny, a w każdym razie się staram, choć adrenalina buzuje. Wiem, co nas czeka. To chwila prawdy dla mnie i Adamka. Zresztą dla wszystkich, którzy wystąpią podczas tej gali. Każdemu zwycięstwo może otworzyć jakieś drzwi. Nie mogę się doczekać.

Powtarza pan często, że to dla pana być albo nie być. Nie rozumiem dlaczego, ma pan dopiero 25 lat, więc porażka nie kończy kariery.
Artur Szpilka: Tak, ale ja to traktuję inaczej. Będę wielkim pięściarzem, albo będę się w to bawił. Trudno oczekiwać od ambitnego chłopaka, jakim jestem, że będę liczył na coś wielkiego po dwóch porażkach. Przegrałem poprzednią walkę z Bryantem Jenningsem, dostałem lekcję. Trudno byłoby mi się pogodzić z dwiema porażkami. Wykonałem wielką pracę i zobaczymy, czy się nadaję do tego sportu.

Przegrać z Adamkiem to przecież nie wstyd.
Artur Szpilka: Nie rozmawiajmy o tym. Sami zobaczycie, co się wydarzy w ringu. Nie wiem, czy Adamek jest moim najtrudniejszym rywalem. Wcześniej okazał się nim Jennings, bo z nim przegrałem. Adamek ma doświadczenie i umiejętności, ale czy je pokaże? Zobaczymy. Swoją drogą, chciałbym bardzo rewanżu z Jenningsem.

Dwa lata temu obiecał mi pan, że kiedy się spotkacie, popsuje mu pan bilans.
Artur Szpilka: Wtedy żyłem bardziej marzeniami. Teraz, po porażce, przestałem bujać w obłokach, ale wiem, na co mnie stać. Zdaję sobie sprawę z pracy, jaką wykonałem przed tą walką. Podszedłem bardzo poważnie do przygotowań. Wiedziałem, że samą siłą nie wygram z Adamkiem. Chociaż... jak czysto trafię, to zobaczycie. Jak mówi Tomek: Jestem zdrowy, jestem szybki. Jestem szybki, jestem niepokonany.

Pełny zapis rozmowy z Arturem Szpilką w "Przeglądzie Sportowym" >>