- Nic nie dzieje się bez przyczyny - mówi Artur Szpilka (16-1, 12 KO) po brutalnym sprowadzeniu na ziemię w walce z Bryantem Jenningsem (18-0, 10 KO).

Kamil Wolnicki: Nie tak miała wyglądać walka z Bryantem Jenningsem.
Artur Szpilka: No nie tak... Niestety. Widocznie tak musiało być, a ja dostałem lekcję. Lekcję pokory. Teraz trzeba wyciągać wnioski. Nie oszukujmy się, zabrakło mi dużo.

- Brakowało konsekwencji, brakowało aktywnej prawej ręki. Dlaczego?
Nie wiem. Na początku tymi długimi rękami mnie denerwował, bo nie mogłem podejść. Zadałem kilka ciosów w powietrze i było ogólnie tak jakoś dziwnie. Co ja mam powiedzieć?

- W szóstej rundzie dostał pan cios w splot słoneczny.
Nawet nie wiem gdzie mnie trafił, ale odczuwałem to później.

- Co dalej?
Jak to co? Zapierniczam! Trenuję. Spróbowałem walki z czołówką, bo Jennings to czołówka. Nie wyszło, trudno. Mam 24 lata i muszę pracować, a jeszcze niejedna szansa się pojawi.

- Nie sugeruję końca kariery, a pytam o najbliższe plany. Pana promotor, Andrzej Wasilewski, mówił, że chyba jakaś długa przerwa nie jest potrzebna. Z kolei trener Fiodor Łapin wspominał o czterech-pięciu miesiącach, których potrzebuje na spokojną pracę.
Zdaję się na trenera. Jak powie, tak będzie. Szczerze? Trener mówił, że charakteru mi nie brakuje, ale za to innych dobrego boksera – już tak. Wchodzisz do ringu, widzisz gościa z takim zasięgiem ramion... To widać dopiero w ringu.

- Słyszałem, że w szatni po walce usłyszał pan kilka mocnych słów.
Tak było, usłyszałem. Trener to mój autorytet i nie dyskutuję. Kurde, głupio mi teraz tak gadać... Nic nie dzieje się bez przyczyny, a teraz mogę się pogrążyć albo iść naprzód. Mam nauczkę i pierwszą porażkę. Nigdy nie bałem się rywala, to walka, ale dotąd zdarzało mi się pomyśleć: co powiedzą inni, jeśli coś nie wyjdzie? Teraz to już za mną. Zresztą, teraz też wstawałem po nokdaunach, ale sędzia ostatecznie przerwał.

Cała rozmowa z Arturem Szpilką na stronir przegladsportowy.pl >>

http://www.youtube.com/watch?v=P64E7VY6b5k