Jeśli ktoś myślał, że Krzysztof Zimnoch (17-0-1, 11 KO) będzie pełen złośliwości wobec Artura Szpilki (16-1, 12 KO) po jego porażce z Bryantem Jenningsem (18-0, 10 KO), to czeka go rozczarowanie. Pięściarz z Białegostoku uważa bowiem, że Szpilka zaprezentował się nieźle. Jest za to rozczarowany formą Jenningsa.

- Amerykanin zaskoczył mnie swoją słabą postawą. Myślałem, że będzie bardziej zdecydowany, że ma jasny plan na tę walkę. Okazało się, że nie zrobił niczego szczególnego. Po prostu zamęczył Szpilkę, zadusił go. Wyraźnie nie wiedział, jak radzić sobie z mańkutem - analizuje Zimnoch.

- Na Szpilce za bardzo się nie skupiałem. Boksował w miarę dobrze, ruszał się na nogach. On tak boksuje, co miał inaczej zrobić? I tak dobrze wytrzymał kondycyjnie. Jak na klasę rywala i swoją dziurawą obronę to powiem szczerze, że Szpilka pozytywnie mnie zaskoczył - przyznaje Zimnoch.

Pięściarz z Białegostoku nie łudzi się, że w obecnej sytuacji mógłby zasłużyć na walkę z rywalem klasy Jenningsa, jednak miałby swój plan na takie starcie. - Można powiedzieć, że do tej pory ja walczyłem z pijakami spod sklepu. Nikogo nie obrażając, bo na przykład Mateusz Malujda to mój kolega i dobrze mi się z nim walczyło. Ale ostatni rywal Art Binkowski, to był typowy "bum". Tacy rywale nie pozwalają myśleć o walkach z czołówką rankingu. Ja jestem gdzieś na sześćdziesiątym miejscu. Nikt mnie zna, nikt o mnie nie wie. Wartościową walką było starcie z Oliverem McCallem i jeśli będę miał takich więcej, to może zasłużę na starcie z zawodnikiem z piętnastki.

- Oczywiście, że prywatnie mogę sobie myśleć o walce z Jenningsem. Miałbym swój plan na takie starcie. Seria trzy, cztery ciosy, odskok i ponowienie. Zejście na dół i wyjście na górę. Jest dużo różnych możliwości i ja się widzę w takiej walce. Ale nie mówię o tym głośno, bo nie jestem szczekaczem. Ja patrzę realnie na to gdzie dziś jestem.

Zimnoch podkreśla, że liczy na przyspieszenie swojej kariery i jest gotowy podjąć w tym celu zdecydowane kroki. - Myślę o zmianie promotora. Nie chcę za dużo o tym mówić, ale możecie tak napisać. Chciałbym w tym roku powalczyć z kimś z pierwszej dwudziestki, trzydziestki. Dzięki temu mógłbym się pokazać. Na razie nie mam kontraktu na żadną walkę. Zacząłem treningi i niedługo będę w lepszej formie. Jeszcze zrobi się o mnie głośno - zapewnia Zimnoch.

Kibice cały czas nie tracą nadziei, że doczekają się starcia Szpilka - Zimnoch, które swego czasu rozpalało do czerwoności. - Szanse na taką walkę zawsze były, bo tu są pieniądze do zarobienia. Zobaczymy, czy się dogadamy finansowo i kto miałby to organizować. Ja chcę dobrze zarobić i Szpilka chce dobrze zarobić. Ja jestem na tak, a jakie są szanse? Myślę, że po walce z Jenningsem nie wystawią Szpilki na mnie, bo promotorzy najpierw będą chcieli go odbudować. Ale taka walka to byłoby fajne porównanie, jak bije Zimnoch, a jak Jennings. Ja bym pokazał Amerykaninowi, jak się walczy z mańkutami, takimi jak Szpilka - zakończył Krzysztof Zimnoch.