- Andrzej próbuje teraz z tym walczyć - przekonuje w rozmowie z rmf24.pl Fiodor Łapin, trener Andrzeja Wawrzyka (33-1, 19 KO), u którego w połowie stycznia wykryto w organizmie zabroniony stanozolol. Pięściarz z Krakowa chce poddać badaniu laboratoryjnemu odżywki, które stosował w ostatnich tygodniach.

- Będzie chciał zbadać odżywkę, ma podejrzenie, że może tam coś było. On się zna na takich rzeczach. Nie zrobiłby takiej głupoty, od września jest objęty programem WBC wyrywkowych badań. To jest "chamski" steryd, który długo siedzi w organizmie, zresztą Andrzejowi nic by to nie dało, bo jego figura nie jest jak rzeźba, a ten specyfik robi właśnie twardy, suchy mięsień - tłumaczy Łapin.

Wawrzyk miał 25 lutego boksować o mistrzostwo świata WBC wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem. Po ujawnieniu wyników badań, pojedynek z Amerykaninem odwołano.

- Trzeba teraz zapłacić za próbkę B, badanie będzie w ciągu kilku dni. Szanse są małe, ale trzeba wykorzystać wszystkie możliwości. Zasady się u nas nie zmieniają - bez względu na nazwiska. Co później? Powiedziałem już Andrzejowi Wasilewskiemu i zgłosiłem to do Polskiej Agencji Antydopingowej, że chciałbym zbadać wszystkich moich zawodników. Przede mną teraz walka o to, by robić wyrywkowe badania - mówi trener Wawrzyka.

Jeśli próbka B potwierdzi wynik pierwszego badania, Wawrzyk najprawdopodobniej zostanie zawieszony. Testy zostały wykonane w ramach programu antydopingowego federacji WBC. Żaden ze złapanych na stosowaniu niedozwolonych środków pięściarzy w ramach tego programu nie został jeszcze ukarany wielomiesięczną dyskwalifikacją. W ostatnim czasie byli to m.in. Aleksander Powietkin, Lucian Bute i Bermane Stiverne.