Walka z Andrzejem Wawrzykiem sprawia, że czuje pan dreszczyk emocji? Zdaniem wielu nie może pan tego pojedynku przegrać.
Deontay Wilder: Oczywiście, że nie mogę się go doczekać. Kolejny raz będę walczył nieopodal rodzinnego miasta, a zawsze dobrze jest wracać do swoich ludzi, za każdym razem dając im wszystko, co ma się najlepszego. Po Wawrzyku spodziewam się czegoś dobrego. Wielu ludzi go skreśla, bo po prostu nigdy o nim nie słyszeli. Odpowiadam im, że to idiotyczne. Nigdy nie możesz przekreślić przeciwnika, szczególnie wojownika. Uprawiamy niebezpieczny sport, wejście na ring wymaga dużej odwagi. Powinno się szanować każdego boksera, niezależnie od tego, czy wygrywa, przegrywa czy remisuje. Cieszę się, że walczę z Wawrzykiem i wiem, że przyleci do USA gotowy. Tego właśnie oczekuję. Potrzeba mi twardego przeciwnika, gdyż to będzie moja pierwsza walka po wyleczeniu prawej dłoni i bicepsa. Chcę przejść trudny test.

Po urazach prawej ręki nie ma śladu? Widziałem w internecie, że nadal rzadziej pan z niej korzysta.
Lekarz zapewnił mnie, że ręka jest w stu procentach zdrowa. W walce oczywiście wszystko może się zdarzyć. Wchodzisz do ringu i bijesz tego drugiego z całej siły, co na treningu się nie zdarza. Będę uderzał Wawrzyka mocno i jeśli nie poczuję bólu, upewnię się, że wszystko gra.

Marzy się panu szybki nokaut czy planuje pan zabawiać swoją publiczność w Alabamie dłużej?
Deontay Wilder: W 2017 roku nie zamierzam się z nikim bawić. Kiedy wyczuję szansę, aby go wykończyć, to go wykończę. Nie ma mowy, żebym tego nie zrobił. Nie będzie żadnego cackania się z Wawrzykiem. Pewnie, że chcę zabawić widownię i tak zrobię, jeśli tylko w trakcie pojedynku poczuję się luźno, komfortowo. Kibice dostaną coś ekstra. Jednak jeśli będę mógł przewrócić Wawrzyka, nie chcę tego odwlekać. Po prostu to zrobię.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>