Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Powrót na ring Andrzeja Gołoty opóźnia się. I staje pod coraz większym znakiem zapytania.

- Chce pan rozmawiać ze mną o boksie? Przecież przed nami święta i sylwestrowe tańce - rozpoczął wczoraj rozmowę z nami Andrzej Gołota. Z upływem minut żarty coraz mniej trzymały się pięściarza, a wypierały je mniej pomyślne informacje.

Od wielu tygodni "Andrew" oswajał kibiców z myślą, że niedługo ponownie wejdzie do ringu i wymaże z pamięci dotkliwą porażkę sprzed ponad dwóch lat, poniesioną w walce z Tomaszem Adamkiem. Był już nawet prawie dograny termin i miejsce powrotu. Walka miała odbyć się 16 grudnia na gali w Chicago w hali UIC Pavilion...

Teraz Gołota nie ukrywa, że zamiar stoczenia 52. zawodowego pojedynku niebezpiecznie oddala się w czasie. - Na razie moje plany troszeczkę się rozmyły - przyznaje, ale nie chce wnikać w szczegóły: - Po prostu kilka spraw nałożyło się na siebie i z tego powodu powrót na ring trochę się skomplikował.

Pięściarz, który krzyżował rękawice z największymi gigantami wagi ciężkiej, przyznaje, że nie rozpoczął jeszcze sparingów. Na sali treningowej uczestniczy tylko w lekkich zajęciach. Mimo to, może pochwalić się sylwetką. - Ważę około 110 kilogramów, ale jak ma być inaczej, skoro żona wygania mnie na treningi. A mówiąc poważnie, nie chce, żebym wracał na ring - zdradza 43-letni Gołota.

Według relacji boksera kolejne informacje będą znane na początku przyszłego roku. Rozczarowanych kibiców "Andrew" uspokaja: - Myśli o boksowaniu nie porzuciłem.