- Nie było zbyt wielu nazwisk, które wchodziły w rachubę z gwarancją dobrej walki, mających sens promocyjny. Patrząc na pierwszą walkę Stevenson - Fonfara, zrobienie rewanżu miało sens. Na konferencji prasowej miałem wrażenie, że Stevenson się zestarzał, a Andrzej jest w swoim prime - mówi Leon Margules, prezydent Warriors Boxing, promotor 29-letniego Andrzeja Fonfary (29-4, 17 KO) przed nadchodząca walką o mistrzostwo świata WBC z obrońcą tytułu, 40-letnim Adonisem Stevensonem (28-1, 23 KO).

Przemek Garczarczyk: Jak wyglądało, za kulisami, podpisanie kontraktu Andrzeja Fonfary na drugą mistrzowską walkę z Adonisem Stevensonem?
Leon Margules: Naprawdę zaskakująco łatwo. Nawet dla kogoś tak obytego z kontraktami jak ja.

Nie było konfliktu interesów, bo Ty jesteś promotorem Andrzeja, ale jednocześnie wieloletnim doradcą Yvona Michela, który promuje... Stevensona?
Nie było. Jeśli już, to pomogło, bo Yvon mógł prowadzić biznes z kimś, kogo zna i ufa. I odwrotnie. Opowiem dokładnie. Przyszła propozycja finansowa od prawników Stevensona, przekazałem ją Markowi Fonfarze. Marek spojrzał i powiedział, że kwota nie jest dla Andrzeja do zaakceptowania. Zapytałem jaka byłaby, dostałem liczbę poniżej której Andrzej nie wyjdzie na ring. Bardzo solidną liczbę, ale nie wziętą z sufitu bo wiadomo, że realia są teraz inne niż przed walką z Joe Smithem jr. Przekazałem kontrpropozycję, która została - wyjątkowo szybko - zaakceptowana przez ekipę Stevensona. I mamy walkę Polaka o mistrzostwo świata World Boxing Council. To poniekąd odpowiada na Twoje pytanie czy był konflikt interesów. Nie było.

Plany wobec Adonisa Stevensona były inne. Miał walczyć z Seanem Monaghanem. Nazwisko Andrzeja przebiło?
Przebiło, bo walka Stevenson kontra Monaghan miała być na FOX, a teraz główny pojedynek wieczoru, z udziałem Andrzeja Fonfary, jest na Showtime. Do tego, na tej samej gali, dochodzi bardzo ciekawa konfrontacja numeru 1 WBC czyli Eleidera Alvareza z Jeanem Pascalem. Może jeden z nich będzie następnym rywalem Fonfary? To chyba wyjaśnia sprawę, bo chyba wiadomo, jaka stacja ma większy prestiż. Andrzej chciał tego rewanżu od chwili, kiedy przegrał pierwszą walkę.

Wielu chce. Niewielu się tak szybki powrót udaje.
Nie było zbyt wiele nazwisk, które wchodziły w rachubę z gwarancją dobrej walki. Patrząc na ich pierwszą, trzy lata temu, zrobienie rewanżu miało sens. Na konferencji prasowej w Montrealu miałem wrażenie, że Stevenson się zestarzał, a Andrzej jest w swoim prime. Musi oczywiście zawalczyć lepiej niż z Chadem Dawsonem w Barclays Center. Nie byłem z tamtej walki zadowolony, on na pewno też nie. Fonfara wygrał determinacją, charakterem, który ma i będzie miał. Mamy wszyscy nadzieję, że gorsza od oczekiwanej forma w Nowym Jorku była wynikiem dopiero zgrywania się z trenerem Virgilem Hunterem. Że owoce tej współpracy zobaczymy trzeciego czerwca w Kanadzie.

Różnica między walką o tytuł mistrza świata, za kilkaset tysięcy, przed milionami widzów na całym świecie, na Showtime, a skromnym pojedynkiem gdzieś bez kamer TV, wynosiła kilkadziesiąt sekund. Tyle brakowało do punktowej porażki Andrzej z Dawsonem w Nowym Jorku.
To jest też różnica między tymi, którzy idą na całość, walczą do końca, a tymi, którzy odpuszczają. Skromny pojedynek za małe pieniądze? Nie wiem czy byłaby następna walka Andrzeja, gdyby przegrał z Dawsonem. To mogła być jego ostatnia w karierze. Nie musi walczyć, dać się obijać za drobne. Andrzej Fonfara jest finansowo i biznesowo zabezpieczony - zadbał o to Marek. On pewno nie chciałby, żeby brat walczył tylko dla kasy, bez sportowych ambicji. Myślę, że Andrzej chce nam dać dwa lata na maksymalnym poziomie, a później nie będzie nic robił na siłę.

Kibice w Polsce pytają mnie już dziś, jaka stacja telewizyjna pokaże walkę Stevenson - Fonfara.
Chcemy, żeby pokazała ta, która ma w Polsce największą siłę pięściarskiego przebicia. Rozmowy są w toku. Oby kontrakty były podpisane równie szybko, jak trwało negocjowaniem walki o tytuł mistrza świata. Jestem optymistą.