Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

W Nowym Jorku nie było panu łatwo dobrać się Chadowi Dawsonowi do skóry. Znokautował go pan w dziesiątej rundzie, gdy przegrywał pan na punkty.
Andrzej Fonfara: Dawson nadal ma niewygodny styl. Trudno się z nim boksowało, trudno było go trafić. Mój lewy prosty funkcjonował bez zarzutu, wiele razy mocno trafiłem nim Chada. Najbardziej osłabił go cios w korpus w połowie walki, lecz doświadczenie pozwoliło mu dotrwać prawie do końca. Podobno przegrywałem na punkty, ale sam nie odnosiłem wrażenia, że jestem gorszy. Wiedziałem, że Chad słabnie, że po każdej rundzie opada z sił, bo moje ciosy robią na nim wrażenie – każdy lewy prosty i sierpowe. Wiedziałem, że go dopadnę. Byłem lekko zardzewiały, bo nie walczyłem prawie od roku.

Jak ważny był ten cios w korpus w szóstej rundzie?
Dawson oberwał bezpośrednim prawym albo lewym haczkiem w wątrobę, a później wszedł od razu lewy sierp. Wtedy się przełamałem na dobre, a on zaczął słabnąć. Rozbijałem go, był cały we krwi, przyjmował niezłe bomby z lewego prostego. Szkoda, że tak późno zacząłem atakować seriami. Chad mówił, że wolno się rozkręcam i okazało się, że miał rację.

Najbliższy pojedynek powinien być transmitowany w amerykańskiej telewizji, bo w sobotę stacja CBS wybrała inne walki, a pan walczył w Barclays Center przy pustawych trybunach.
Powiedziano mi, że muszę wygrać z Dawsonem, a potem wrócimy do większych walk. Występowałem już przecież w największych stacjach – transmitowały potyczki z Chavezem, Cleverlym i Smithem. Moje notowania spadły, ale już wracam tam, gdzie moje miejsce.

Kiedy wraca pan do Kalifornii?
Niebawem. Teraz jestem w Chicago, ale za bardzo nie mam się gdzie podziać, bo mój dom nie jest jeszcze skończony, a mieszkanie już opuściłem. Chwilowo mieszkam u mamy. Niedługo zabieram żonę Justynę i synka Leonarda z powrotem do Kalifornii. Chcę utrzymać dobrą formę, nie zmarnować poprzedniego obozu. Nie ma mowy o żadnym imprezowaniu, które było po niektórych walkach. Skupiam się na rodzinie, treningu i zwyciężaniu. To dziś moje najważniejsze cele.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>