Przystępując do majowego pojedynku z mistrzem świata WBC Adonisem Stevensonem, Andrzej Fonfara (25-3, 15 KO) nie miał nic do stracenia. Mógł jedynie zyskać. I choć nie odebrał Kanadyjczykowi tytułu, to zdobył uznanie kibiców, którzy momentami przecierali oczy ze zdumienia. W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu to Polak będzie dźwigał ciężar oczekiwań. Jeśli w starciu z Francuzem Doudu Ngumbu (33-5, 19 KO) nie zawiedzie, potwierdzi przynależność do czołówki wagi półciężkiej i wykona krok w kierunku rewanżu ze Stevensonem.

Po wyjazdowej potyczce w Montrealu 27-letni Fonfara wraca do Chicago, gdzie mieszka i stoczył większość zawodowych potyczek. Showtime, ostro rywalizujące z HBO o najlepsze walki bokserskie w USA, promuje imprezę jako "Fonfara Homecoming" (Powrót Fonfary do domu). W hali UIC Pavilion, którą doskonale zna, nasz pięściarz będzie mógł liczyć na doping kilkutysięcznej Polonii.

– Walczyłem z trudniejszymi rywalami niż ci, których bił Fonfara. Niektórych uważam za mocniejszych niż on sam. Przyleciałem tu, by zrobić swoje i zwyciężyć – odważnie zapowiada 32-letni Ngumbu. Jego słowa należy traktować poważnie, bo na terenie przeciwnika potrafi walczyć jak lew. Trzy lata temu w Polsce był o włos od pokonania Pawła Głażewskiego, a niedługo potem wygrał z Aleksym Kuziemskim. Rok temu spłatał figla Ukraińcom, bijąc w Kijowie Wiaczesława Użełkowa.

Fonfara jest jednak na fali wznoszącej. Po serii zwycięstw nad coraz lepszymi rywalami – Glenem Johnsonem, Tommym Karpencym (niedawno pokonał Chada Dawsona!) i Gabrielem Campillo, Polak nabrał wiatru w żagle. Porażka ze Stevensonem nie odebrała mu pewności siebie. – Ngumbu ma szybkie ręce i boksuje w nietypowy sposób. Nie uderza zbyt mocno, ale jest szybki i niezły technicznie. Jeśli chcę dostać drugą walkę o mistrzostwo, to muszę bić takich rywali. Wierzę, że w rewanżu pokonam Stevensona – zaznacza "Polski Książę".

Na konfrontacji z Fonfarą zakończyła się seria dziesięciu zwycięstw przed czasem kanadyjskiego "Supermana". Kolejną walkę 37-latek stoczy 19 grudnia z Rosjaninem Dmitrijem Suchockim. Informowano, że Stevenson następnie zmierzy się z Jeanem Pascalem, ale konkretów nie przedstawiono. Czyżby Polak miał dostać rewanż wcześniej, niż się spodziewaliśmy? – Nie znamy jeszcze żadnych konkretów. Dochodzą nas informacje, że następną walkę Andrzej mógłby stoczyć w lutym, ale raczej nie ze Stevensonem. Nie obawiamy się nikogo. Ani Stevensona, ani Dawsona, ani Pascala – wymienia Marek Fonfara, brat i menedżer pięściarza.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>