W Los Angeles, w znanym Ponce De Leon Gym, odbył się trening medialny Andrzeja Fonfary (25-3, 15 KO) przed walką 1 listopada w Chicago z Francuzem z Kinszasy, Doudou Ngumbu (33-5, 12 KO). "Polski Książę", który po raz kolejny przygotowywał się w wysokogórskim ośrodku trenera Giennadija Gołowkina, Abela Sancheza, ostatnie kilka dni spędzi właśnie w Big Bear, przylatując do Chicago na kilka dni przed walką.
Przemysław Garczarczyk: Czym różnił się ten obóz przygotowawczy w Kalifornii od tego, który tak chwaliłeś przed pojedynkiem z mistrzem świata, Adonisem Stevensonem?
Andrzej Fonfara: To już był mój trzeci obóz w wysokogórskim Big Bear. Za każdym razem jest lepiej, a tym razem mniej czasu poświęcaliśmy na przygotowanie kondycyjne, a więcej na trening techniczny, sparingi, boksowanie, bicie z defensywy. Mam za sobą ponad 100 rund sparingowych. Mniej było biegania po górach, jestem świeższy.
Doudou Ngumbu bił się dwa razy w Polsce. Będą porównania tego, jak bili się z nim Głażewski i Kuziemski, a jak Fonfara?
Nie wiem jaki to miałoby sens. Myślę, że Ngumbu jest lepszy niż był wtedy. Nie ma jednak wątpliwości co do mnie należy - jak się chce walczyć o tytuł, chce się rewanżu ze Stevensonem, to trzeba z takimi jak Ngumbu wygrywać bez problemu. A ja mam wielkie ambicje na 2015 rok.
Widziałeś go w akcji?
Sam oglądałem jego walki, mieliśmy też wideo ze sparingów Ngumbu z Mateuszem Masternakiem, którzy przysłali koledzy z Polski. My, pięściarze, zawsze trzymamy się razem. Wiem jak walczy. Żaden wielki puncher, ale wiem, że zawsze jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie. O resztę, taktykę, dba sam.
Kiedy wracasz do Chicago? Jest dodatkowa presja, bo będziesz główną walką wieczoru na Showtime?
Nie mam presji, ja tego nie czuję w ringu. Jest pięknie, że wracam do moich kibiców, do sali UIC Pavilion, wiem, że będzie wielki doping - jak zawsze. Ale stresu nie ma bo wiem, co potrafię. W Chicago jestem w poniedziałek, 27 października, na cztery dni przed walką.