Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


 

W sobotę 9 października Adam Kownacki (20-1, 15 KO) wreszcie będzie miał okazję zrewanżować się Robertowi Heleniusowi (30-3, 19 KO), z którym nieoczekiwanie poniósł pierwszą porażkę w zawodowej karierze. Długo odwlekany pojedynek wyjaśni wiele wątpliwości. Wygrana pozwoli Polakowi wrócić do szerokiej czołówki kategorii ciężkiej, z kolei porażka zamknie przed nim wiele drzwi.

Można się spodziewać, że 19 miesięcy przerwy między walkami pracowało bardziej na korzyść "Babyface’a", który jest o 5 lat młodszy od Heleniusa. Mimo pierwszego potknięcia w zawodowej karierze Polak postanowił specjalnie nie zmieniać sposobu przygotowań ani obsady sztabu szkoleniowego. Tematem rozpalającym wyobraźnię kibiców – ale i denerwującym samego Adama – jest za to waga. Na rewolucję się nie zanosi, jednak Polak zapowiada, że będzie lżejszy niż w pierwszej walce, gdy ważył 120 kilogramów. Był to drugi najwyższy wynik w całej jego karierze.

Rewanże w wadze ciężkiej mają jednak wyjątkową specyfikę. W jakimś sensie inspirujące dla Kownackiego może być to, czego dokonał niedawno Dillian Whyte. Po serii cennych zwycięstw Brytyjczyk potknął w starciu z doświadczonym Aleksandrem Powietkinem. Nokaut był dużo cięższy niż w przypadku Kownackiego i również przyszedł w momencie, gdy wydawało się, że to Rosjanin jest o krok od przegranej przed czasem.

W przypadku Adama Kownackiego może być podobnie. Najpierw trzeba jednak wygrać z Heleniusem, który za drugą walkę zarobi dużo więcej i ponownie będzie spodziewał się wygranej. – Nie sądzę, że w tak krótkim odstępie można dużo zmienić. Trening to jedno, ale gdy Kownacki dostanie pierwszy cios w głowę, to pewnie wróci do starych nawyków. Spodziewam się, że będzie sobą – może tylko w nieco lepszej formie i bardziej zmotywowany – ocenił Johan Lindstrom, trener Fina.

Pełna treść artykułu w tvpsport.pl >>