Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Po długiej przerwie wreszcie zawitałeś do Polski i z tego co widzę w mediach społecznościowych, to raczej się nie nudzisz.
Adam Kownacki: To prawda. Od dłuższego czasu bardzo chciałem wrócić na nieco dłużej. Plan był taki, żeby wreszcie trochę odpocząć i obejrzeć mecz Polska – Włochy w Lidze Narodów, ale właściwie cały czas jestem w drodze. Kiedy już przyleciałem, to okazało się, że każdy chce się spotkać i porozmawiać. Tu jedno spotkanie, tam drugie… Trochę się tego uzbierało (śmiech). I tak zamiast odpoczywać więcej jeżdżę i spotykam się z ludźmi w różnych miejscach i nie będę ukrywał, że po tym maratonie jestem już trochę zmęczony, ale to na pewno bardzo miłe, że ludzie tak mnie tu doceniają.

W ostatnich dniach na portalu Boxrec wreszcie zmienił się twój status – do tej pory funkcjonowałeś tam pod amerykańską flagą. Miałeś coś wspólnego z tą zmianą?
Cała ta sytuacja zaczęła mnie już drażnić. Praktycznie nie było spotkania, żebym nie musiał się z tego tłumaczyć. Jestem Polakiem, czuję się Polakiem i od zawsze wychodzę do ringu w biało-czerwonych barwach. To, że ktoś na jakiejś stronie kierował się tym, że walczę na amerykańskiej licencji i wpisał mi taką flagę… Po prostu tak wyszło i nie miało to dla mnie większego znaczenia, ale w końcu się zirytowałem i napisałem im maila z prośbą o zmianę. Okazało się, że można to było to załatwić od ręki i mam nadzieję, że teraz temat wreszcie się skończy.

W ostatnich dniach miała miejsce nietypowa sytuacja – po raz pierwszy to nie ty wyzywałeś do walki kogoś z czołówki, a sam zostałeś wyzwany. Lucas Browne (26-1, 23 KO) – co powiesz na takiego rywala?
To byłby kolejny wartościowy sprawdzian. Przed walką z mistrzami świata potrzebuję jeszcze jednej lub dwóch takich walk. To duży i silny facet, który przez chwilę był miał nawet mistrzowski tytuł. Potrafi mocno uderzyć i mam wrażenie, że nasze style dają gwarancją kolejnej wybuchowej walki. W boksie sytuacja zmienia się z dnia na dzień, więc czekam na coś konkretniejszego niż same słowa. Ze swojej strony jestem jak najbardziej otwarty na to wyzwanie i zapraszam Lucasa do USA.

W USA głośno w ostatnich dniach o internetowej platformie DAZN, która podpisała umowę na wyłączność z Saulem „Canelo” Alvarezem – największą gwiazdą Pay-Per-View ostatnich lat. Z tym projektem jest też związany promotor Eddie Hearn, który swego czasu wypowiadał się o tobie w samych superlatywach. W mediach spekuluje się, że wkrótce do jego grupy dołączą Aleksander Powietkin (34-2, 24 KO) i Luis Ortiz (29-1, 25 KO). Miałeś z nim ostatnio jakiś kontakt?
Były pewne rozmowy. Spotkaliśmy się w Chicago podczas walki Jarrella Millera z Tomkiem Adamkiem – siedzieliśmy nawet obok siebie podczas gali. Lubię Eddiego. To fajny facet, który ma bardzo ciekawy pomysł na boks. W jego nowym projekcie najbardziej podoba mi się to, że pięściarze walczą naprawdę często i nie muszą czekać na kolejne walki. Cały czas coś się dzieje – tak powinno być. Działania Hearna skłoniły też do ofensywny innych, bo widać, że Al Haymon i jego projekt Premier Boxing Champions też w ostatnich tygodniach zaczął działać aktywniej. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży, ale ściągnięcie „Canelo” to naprawdę duża niespodzianka i ogromny plus dla platformy DAZN już na samym starcie.

Czyli nie wykluczasz współpracy z Hearnem w najbliższej przyszłości? Podchodzisz do tego biznesowo?
Oczywiście. Na koniec dnia boks to biznes. Sam sport jest oczywiście ważny, ale mam rodzinę, o której muszę myśleć. Muszę myśleć o nas i naszej przyszłości. Pieniądze nie są najważniejsze, ale są strasznie ważne. 

Pełna treść artykułu na Weszlo.com >>