8 lutego podczas gali w Montrealu dojdzie do walki mocno bijącego Davida Lemieux (27-2, 26 KO) z Jose Miguelem Torresem (26-5, 23 KO). Kolumbijczyk jest do tej pory jedynym pięściarzem, któremu udało się pokonać na zawodowych ringach Przemysława Majewskiego.
Lemieux w czerwcu wrócił do boksu po dwóch niespodziewanych zeszłorocznych porażkach. W grudniu 23-letni Kanadyjczyk stoczy jeszcze jeden pojedynek. Jego rywal nie jest jeszcze znany.
>
W piątkowy wieczór w Gdyni swój pierwszy pojedynek w lidze WSB przed własną publicznością rozegra drużyna Hussars Poland. Polska ekipa, która w swoim debiucie w World Series of Boxing uległa w zeszłym tygodniu 1-4 Mexico Guerreros, podejmie zawodników z Team Russia.
W kategorii koguciej Mateusz Mazik skrzyżuje rękawice z Muhammadem Shekovą. Obaj pięściarze jutrzejszym startem zadebiutują w WSB. Teoretycznie dużo cięższe zadanie miał będzie przed sobą w wadze lekkiej Adil Aslanov, którego rywalem będzie jeden z motorów napędowych Rosjan w drodze do zeszłorocznego finału - Adlan Abdurashidov. Na wyżyny umiejętności wznieść się będzie musiał także Tomasz Jabłoński (waga średnia). Przeciwnikiem Polaka będzie Aleksandr Ivanov, który w pierwszym sezonie WSB wygrał wszystkie cztery walki. W wagach półciężkiej i ciężkiej barw Hussars bronić będą dwaj Białorusini, odpowiednio: Sergei Kuzmin i Yan Sudzilouski. Kuzmin spotka się z Eduardem Yakushevem, a Sudzilouski z Vitalym Kudokhovem - pogromcą samego Clemente Russo.
Bezpośrednią transmisje z meczu Hussars Poland - Team Russia obejrzeć będzie można od godz. 21.00 w TVP Sport i na kanale Youtube >>
Tabela Grupy A po pierwszej kolejce
>
Aleksander Powietkin (25-0, 17 KO) ma zdaniem uczestników facebookowej sondy ringpolska.pl największe szanse, spośród podopiecznych Wilfrieda Sauerlanda, na pokonanie króla wagi ciężkiej Władimira Kliczki (59-3, 51 KO).
Będącego w posiadaniu pasa WBA regular Powietkina jako lidera "polowania na Kliczkę", które "oficjalnie" rozpoczął niedawno Kalle Sauerland, widzi 71% ankietowanych. Znacznie niżej stoją notowania prowadzącego w rankingu IBF Kubrata Pulewa (17-0, 9 KO) - 23%. Na sklasyfikowanego na szczycie zestawienia WBO Roberta Heleniusa (18-0, 11 KO) postawiło natomiast tylko 6% biorących udział w sondzie ringpolska.pl.
Kto ma największe szanse z Kliczką? Powietkin, Pulew, Helenius? Głosuj na Facebooku >>
>
Jest całkiem prawdopodobne, że 8 grudnia na gali "Wojak Boxing Night" w Katowicach swoją kolejną zawodową walkę stoczy niepokonany Izuagbe Ugonoh (7-0, 6 KO).
Boksujący w kategorii junior ciężkiej pięściarz po raz ostatni jako profi miał okazję zaprezntować się w marcu w Krynicy Zdroju, gdzie zastopował w szóstej rundzie Bjoerna Blaschke. Kilka miesięcy później pojawiły się informacje, że "Izu" reprezentować ma w WSB barwy drużyny Hussars Poland, jednak ostatecznie Ugonoh ze startów w światowej lidze bokserskiej zrezygnował.
Główną atrakcją katowickiej "Wojak Boxing Night" będzie konfrontacja notowanego w czołówce światowych rankingów wagi junior średniej Damiana Jonaka (34-0-1, 21 KO) z mistrzem Unii Europejskiej Jacksonem Osei Bonsu (43-5-1, 29 KO).
Bilety na galę "Wojak Boxing Night", której współorganizatorem jest miasto Katowice, nabyć można na stronach internetowych ebilet.pl i eventim.pl.
> Add a comment>
- Przykro mi z powodu kontuzji Kołodzieja, ale nie ukrywam, że jestem zawiedziony takim obrotem sprawy - skomentował Garrett Wilson (13-5-1, 7 KO) informacje o kontuzji kostki Pawła Kołdzieja (30-0, 17 KO). Planowany na grudzień pojedynek pięściarzy, którego stawką miała być pozycja oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata IBF wagi junior ciężkiej zostanie przesunięty na późniejszy termin.
- Jeśli to ja doznałbym kontuzji, to walki by nie przesuwano, a Kołodziej pewnie otrzymałby automatycznie status oficjalnego pretendenta. Pieniądze, które mój menadżer wydał na przygotowania, sprzęt treningowy oraz trenera też zostaną stracone, a przesunięcie walki tylko nam pomnoży wydatki. To trochę niesprawiedliwe, trenuję i nie mam czasu, żeby zająć się rodziną, a potem okazuje się, że wszystkie poświęcenia są na nic - narzeka Amerykanin.
- IBF powinno uczynić mnie obowiązkowym rywalem dla Yoana Pablo Hernandeza. Zdobyłbym tytuł, Kołodziej miałby więcej czasu na dojście do zdrowia, a potem i tak byłby moim obowiązkowym rywalem, więc nasza walka doszłaby do skutku - kończy filadelfijczyk, który w tym roku stoczył dwie zawodowe walki.
>
8 grudnia bokserski ulubieniec śląskiej publiczności Damian Jonak (34-0-1, 21 KO) po czternastu miesiącach powróci do katowickiego "Spodka", aby na gali "Wojak Boxing Night" wykonać kolejny krok w kierunku walki o mistrzostwo świata wagi junior średniej.
Pięściarz z Bytomia w październiku zeszłego roku podczas gali w Katowicach pokonał wysoko na punkty rutynowanego Alexa Bunemę, zdobywając regionalne pasy prestiżowych federacji WBC oraz WBA. Teraz rywalem Jonaka będzie znany kibicom boksu z walki z Rafałem Jackiewieczem mistrz Unii Europejskiej Jackson Osei Bonsu (43-5-1, 29 KO).
- Jestem coraz bliżej pojedynku o mistrzostwo świata, cierpliwie czekam na swoją szansę i ciężko trenuję przed występem w Katowicach. Pojedynki toczone na Śląsku są dla mnie zawsze czymś wyjątkowym. Wiem, że mój rywal będzie wymagający, dlatego nie mogę sobie pozwolić w ringu na żaden błąd - mówi 29-letni zawodnik grupy KnockOut Promotions, dla którego będzie to czwarty zawodowy występ podczas gal bokserskich organizowanych w "Spodku". Trzy wcześniejsze występy w najbardziej znanej katowickiej arenie kończyły się dla Jonaka pewnymi zwycięstwami.
Bilety na galę "Wojak Boxing Night", której współorganizatorem jest miasto Katowice, nabyć można na stronach internetowych ebilet.pl i eventim.pl.
> Add a comment>
- Jestem niewierzący. Nie liczę na życie pozagrobowe - mówi Przemysław Saleta w rozmowie z naTemat. Kiedyś czołowy kickboxer, bokser, niedawno uczestnik kiepskich telewizyjnych show. Człowiek, który oddał córce nerkę, a po operacji stoczył walkę o życie. W przyszłym roku ma w końcu walczyć z Andrzejem Gołotą. Nawet nie ukrywa, że to starcie pod względem sportowym nie ma większego sensu.
- W pana biografii jest taki cytat, spodobał mi się: "Sport jest najpiękniejszą rzeczą na świecie, oczywiście po kobietach". To też o panu?
Przemysław Saleta: Na wszystko jest czas i miejsce. Ale do mnie pasowałoby raczej inne zdanie. Na przykład takie: "Od tego, czy właśnie wygrałem czy przegrałem walki, ważniejsze są inne rzeczy. Na przykład to, kim jestem i czy jestem szczęśliwy".
- Jedną walkę toczył pan nie na ringu, a w szpitalu. Po przeszczepie nerki. O życie.
Najtrudniejszy moment wtedy przespałem. Potem obudziłem się w euforycznym nastroju, bo byłem pod wpływem leków i miałem "jazdy". Pamiętam, że 5 grudnia, jak położyłem się do szpitala, ważyłem 110 kilogramów. Wyszedłem 21. lub 22., ważąc 93 kilo. Buty były dla mnie ciężkie. W Nowy Rok po raz pierwszy po tym wszystkim byłem na siłowni. Dźwigałem ciężarki po 3-4 kg i nie było z nimi tak łatwo.
- Chce pan być stawiany za przykład w kwestii przeszczepów?
Patrzę na to inaczej. Prowadzę bardzo aktywny tryb życia, wkrótce, mam nadzieję, będzie walka z Andrzejem Gołotą, i pokazuję tym samym, że z jedną nerką też można normalnie funkcjonować. Że z jedną nerką też można żyć pełnią życia. U nas jest tak mało przeszczepów rodzinnych, bo ludzie się boją, że jak oddadzą nerkę, to będą mieć wiele ograniczeń. Nie chcę być jakąś ikoną czy twarzą tego ruchu. Ale chciałbym, by tych przeszczepów było dużo, dużo więcej. Bo każdego z nas może w każdej chwili spotkać jakieś nieszczęście i sam może potrzebować przeszczepu.
- A zdrowie jest najważniejsze.
Zdrowie jest ważne. Ale jak na coś nie mamy wpływu? Ktoś pali trzy paczki papierosów dziennie i na nic nie choruje. A ktoś w ogóle nie pali, a nagle dostaję kartkę z wynikami badań i okazuje się, że ma raka płuc.
- Pan wierzy?
W Boga?
- Tak.
Nie. Jestem niewierzący. Nie liczę na życie pozagrobowe. Także pieniądze nie stanowią dla mnie większej wartości. Ważne jest to, co zrobię i co przeżyję. Bo tego nie zabierze mi nikt.
Może to banał, ale zrozumiałem wtedy, że trzeba robić w życiu to, co się chce robić. I nie odkładać tego na później. Bo tego później może już nie być. Jak ktoś cię irytuje, to nie warto z nim spędzać czasu. Nie mamy niestety nieograniczonego czasu tutaj. Wszystko może się skończyć w każdej chwili i zupełnie nieprzewidywalnie.
- Jak na ringu.
Trochę tak.
- Jestem osobą, która ceni dobry boks, ale nie lubi telewizyjnego show. Jakby pan przekonał mnie, że warto będzie obejrzeć pana walkę z Gołotą?
Sport to jest showbiznes, takie mamy czasy. I w boksie bardzo często jest tak, że to nie pasy i tytuły sprzedają walkę, tylko nazwiska. Weźmy walkę, gdzie obaj zawodnicy dają z siebie wszystko, jest tempo, jest wojna, są zwroty akcji. Taka walka wzbudzi emocje. A walka o mistrzostwo świata, podczas której z reguły mało się dzieje? Ona nie zainteresuje widza.
- Walka z Gołotą ma sens sportowy?
Nie, nie ma żadnego. Ani dla mnie, ani dla Andrzeja. Miałaby sens, gdy po raz pierwszy się o takim starciu mówiło. W 2000 roku. Teraz to takie starcie pożegnalne, symboliczne podsumowanie 20 lat boksu zawodowego w Polsce. Ale emocje będą. Jestem przekonany, że każdy z nas zrobi wszystko, by wygrać. Nie chciałbym, by za kilka lat ktoś pytał o Saletę i dostał odpowiedź: "A, tak, to ten gość co się pożegnał ze sportem taką nudną walką". Ja myślę, że wygram. Andrzej myśli, że on wygra. Na razie u bukmacherów za złotówkę postawioną na mnie można wygrać 6 złotych. Na Andrzeja 1,10 czy 1,20. A więc jest zdecydowanym faworytem 6:1. Ale wszystko okaże się w ringu. > Add a comment
>
Były mistrz świata trzech kategorii wagowych Hector Camacho zmarł w szpitalu w San Juan w Portoryko. Były pięściarz został we wtorek wieczorem postrzelony i w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie próby uratowania jego życia nie powiodły się.
Camacho na zawodowych ringach rywalizował od 1980 roku, a ostatni profesjonalny występ zaliczył w maju 2010 roku. Portorykańczyk zdobywał mistrzowskie tytuły w kategorii super piórkowej, lekkiej oraz junior półśredniej.
>
W czwartek odbyła się ostatnia oficjalna konferencja prasowa przed sobotnią galą w Manchesterze, gdzie Ricky Hatton (45-2, 32 KO) wróci na ring po ponad trzyletniej przerwie walką z Wiaczesławem Senczenką (32-1, 21 KO). Ukrainiec zdecydował się nie brać udziału w ostatnim spotkaniu z mediami i stanie naprzeciw Brytyjczyka dopiero podczas jutrzejszej ceremonii ważenia. Na konferencji nie zabrakło z kolei aktualnego mistrza świata WBA wagi półśredniej Paula Malignaggiego (32-4, 7 KO), który ma zmierzyć się z Brytyjczykiem w przyszłym roku.
http://www.youtube.com/watch?v=8AgUi2cZmyY
>
Walka zakończyła się remisem, co wzbudziło w świecie bokserskim wielką dyskusję. Niby w całym pojedynku lepszy był Marquez, ale w pierwszej rundzie leżał na deskach trzy razy, ledwo ją przetrwał, wrócił do narożnika z rozbitym nosem. W następnych starciach zadał więcej ciosów niż leworęczny Pacquiao, ale stratę z pierwszej rundy tylko wyrównał. A i tak, gdyby nie pomyłka jednego z sędziów, który ocenił pierwszą rundę 10:7 dla Filipińczyka, bo nie wiedział, że dopuszczalna jest ocena 10:6, przegrałby pojedynek.
Rewanż był niezwykły. Okładali się obaj tak równo, że znów podzielili bokserski świat na pół. Sędziowie punktowali 115:112, 112:115, 114:113 - w sumie dla Pacquiao. Ale w ankiecie przeprowadzonej zaraz po walce 32 dziennikarzy (niemeksykańskich) dało zwycięstwo Marquezowi i dokładnie tylu samo (niefilipińskich) Pacquiao. Podzielili się nawet najwybitniejsi fachowcy - m.in. Dan Rafael z "The Ring" uznał za zwycięzcę Meksykanina, a wieloletni korespondent "NY Timesa", zaliczony do Galerii Sław Boksu Michael Katz - Filipińczyka.
Wreszcie w ostatnim odcinku serii znów wygrał PacMan. I znów kontrowersja. Tym razem większość widzów - w tym piszący te słowa - utrzymywała, że lepszy był Marquez. W ankiecie telewizji HBO 57 dziennikarzy obecnych przy ringu uznała go za zwycięzcę, 51 uznało, że wygrał Filipińczyk. Po ogłoszeniu decyzji w kierunku ringu poleciały kubki po piwie, kostki lodu, popcorn, głównie ze strony kibiców w sombrerach.
Pojedynki wzbudzały coraz większe zainteresowanie. Druga walka pobiła rekord oglądalności w pay-per-view w kategoriach od półśredniej w dół. Kolejna dała drugi wynik oglądalności ze wszystkich poniżej wagi ciężkiej. Wraz ze wzrostem znaczenia walk i przeciwnicy stawali się coraz ciężsi, a ich ciosy ważyły znacznie więcej - zaczęli od 56 kg, ostatnia walka toczona była w limicie 65 kg, najbliższa odbędzie się w limicie 67 kg. Drugą promotorzy nazwali "Unfinished Business", kolejne już otrzymywały tylko numery, bo pomysłowość wyczerpali przy rewanżu. > Add a comment
>
Wygrana z Mormeckiem na pewno umocni moją pozycję w Plebiscycie, a może nawet pozwoli awansować o parę miejsc - mówi Krzysztof Włodarczyk (47-2-1, 33 KO) mistrz świata WBC wagi junior ciężkiej o potencjalnej walce z Jeanem Marciem Mormeckiem (36-5, 22 KO).
PS: Pańskim najlepszym wynikiem w Plebiscycie „PS" jest 10. miejsce za 2006 rok...
Krzysztof Włodarczyk: I jego powtórzenie w tym roku w pełni mnie usatysfakcjonuje. Mam nadzieję, że czołowe lokaty zajmą najlepsi olimpijczycy.
Jeśli 22 grudnia pokona pan Jeana-Marka Mormecka, na finiszu Plebiscytu będzie pan mógł liczyć na wiele głosów. Dojdzie do tej walki?
Krzysztof Włodarczyk: Wszystko wskazuje na to, że tak. W czwartek jadę na badania i zastrzyki ze szczepionką. Oznacza to, że najprawdopodobniej czeka mnie wyprawa do Gabonu lub Gwinei Równikowej. Wygrana na pewno umocni moją pozycję w Plebiscycie, a może nawet pozwoli awansować o parę miejsc. Udany rewanż z Palaciosem to trochę za mało.
Na jakim jest pan etapie przygotowań?
Krzysztof Włodarczyk: Wszystko idzie zgodnie z planem. Rozpocząłem sparingi. Pomagać będą mi Łukasz Rusiewicz, Łukasz Janik, Brian Minto i jeszcze dwóch zagranicznych zawodników. Mają boksować jak Mormeck – iść do przodu i wyprowadzać ciosy zza podwójnej gardy.
Mówiło się też o pańskiej walce w Nowej Zelandii z Shane'em Cameronem, ale wczoraj przegrał on z Dannym Greenem...
Krzysztof Włodarczyk: Była opcja, aby po wygranej z Mormeckiem walczyć z Cameronem w marcu lub w kwietniu. Sercem byłem za Greenem, ale z biznesowego punktu widzenia lepiej byłoby, gdyby zwyciężył Cameron. Za starcie z nim dostałbym o wiele więcej niż od obozu Mormecka. W tym przypadku pieniądze nie do końca nas satysfakcjonują, ale lecimy do Afryki i walczymy.
>
Z trzema swoimi pięściarzami czekającymi na walkę z królem wagi ciężkiej Władimirem Kliczką (59-1, 53 KO) - Aleksandrem Powietkinem (25-0, 17 KO), Kubratem Pulewem (17-0, 9 KO) i Robertem Heleniusem (18-0, 11 KO) - Kalle Sauerland "oficjalnie" rozpoczął pogoń za pasami należącymi do Ukraińca. Aktualnie Powietkin jest tzw. "zwykłym" czempionem WBA, Pulew przewodzi rankingowi IBF, a Helenius jest liderem zestawienia WBO. Tytuły wszystkich trzech wymienionych federacji należą do "Dr Stalowego Młota".
- Polowanie na Władimira Kliczkę zaczęło się! - oznajmił Sauerland. - Najpierw będzie się on musiał zmierzyć z obowiązkowym challengerem Aleksandrem Powietkinem. Po tej walce zobaczymy, czy Kliczko nadal będzie mistrzem.
Kto ma największe szanse z Kliczką? Powietkin, Pulew, Helenius? Głosuj na Facebooku >>
- Już teraz mamy jednego mistrza świata, w osobie Powietkina. Mając u siebie Roberta Heleniusa i Kubrata Pulewa, mamy kolejne dwie szanse na odebranie pasów Kliczce. Do tego boksuje u nas jeszcze 24-letni Edmund Gerber - dodał Kalle Sauerland, zaznaczając przy tym: - Zanim jednak będziemy myśleć, co dalej, Kliczko musi się spotkać z Powietkinem.
> Add a comment>
Wbrew wcześniejszym obawom zwycięska walka z Tommym Karpencym o pas IBO wagi półciężkiej nie skończyła sie dla Andrzeja Fonfary (23-2, 13 KO) złamaniem ręki.
Prawa dłoń "Polskiego Księcia", kontuzjowana już w pierwszej rundzie potyczki z Karpencym, jest co prawda mocno poobijana, jednak żadne kości nie zostały złamane - poinformował Frank Mugnolo z grupy Round 3 Productions promującej Fonfarę.
Trenujący w Chicago pod okiem Sama Colonny bokser po raz kolejny wyjdzie na ring w pierwszym kwartale 2013 roku. Nazwisko rywala nie jest jeszcze znane, ale wiadomo, że ma być to zawodnik z najwyższej półki. - Zastanawiamy się nad kilkoma opcjami. Były już jakieś rozmowy na temat mistrza WBO Nathana Cleverly'ego i czempiona WBA Beibuta Szumenowa. Andrzej jest gotów na obydwu, na Bernarda Hopkinsa również. Każda z tych walk wypełniłaby halę UIC Pavilion - stwierdził Mugnolo.
>
Najprawdopodobniej w styczniu były mistrz Europy wagi ciężkiej Albert Sosnowski (47-5-2, 28 KO) powróci na zawodowe ringi. Niewykluczone, że "Dragon" po raz drugi w profesjonalnej karierze weźmie udział w popularnym na Wyspach Brytyjskich turnieju "Prizefighter". W czerwcu Sosnowski doszedł w tej imprezie do półfinału, przegrywając w kontrowersyjnych okolicznościach z Amerykaninem Kevinem Johnsonem.
- Skończyłem ten rok Prizefighterem i od Prizefightera zacznę prawdopodobnie kolejny. Otrzymaliśmy ofertę wzięcia udziału w tym turnieju i prawdopodobnie z niej skorzystamy. Dobrze czułem się w tej formule, zostałem skrzywdzony przez sędziów w walce z Kevinem Johnsonem i chcę jeszcze raz spróbować rywalizacji na tych zasadach - mówi Sosnowski, który w tym roku poza występem w "Prizefighterze" nie zaliczył żadnych zawodowych występów.
> Add a comment>
Były młodzieżowy mistrz świata wagi super piórkowej Krzysztof Cieślak (18-3, 5 KO) jest w końcowej fazie przygotowań do zaplanowanej na 2 grudnia gali w Wołominie. Pięściarz grupy Babilon Promotion stoczy zakontraktowany na osiem rund pojedynek z Miguelem Aguilarem (10-5, 5 KO). Dla "Skorpiona" będzie to powrót na ring po przebytym w lipcu poważnym wypadku motocyklowym.
- Fizycznie czuję się bardzo dobrze, nie jest idealnie, ale po takim wypadku nie mogę od razu dojść do życiowej formy. Przygotowuję się z trenerem Markiem Okroskowiczem, sparuję m.in. z Michałem Żeromińskim i czuję się dobrze - opowiada Cieślak.
- Mój rywal lubi się bić, jest trochę wyższy ode mnie i lubi walczyć. Będę starał się wykorzystać swoją pracę nóg, boksować seriami i schodzić z linii ciosu. W Wołominie zawsze boksuje mi się dobrze, dlatego liczę, że moja dobra passa w tym miejscu zostanie podtrzymana - mówi "Skorpion".
W Wołominie oprócz Krzysztofa Cieślaka kibice zobaczą także w akcji Krzysztofa Zimnocha (12-0-1, 9 KO) i debiutującego na zawodowych ringach Kamila Szeremetę.
>
Danny Green (33-5, 28 KO) wyjawił, że od pierwszych rund środowej walki z Shanem Cameronem boksował z połamanymi żebrami. Australijczyk poczuł na początku walki straszliwy ból po kilku celnych uderzeniach na korpus Nowozelandczyka. Green ostatecznie wygrał wysoko na punkty, jednak jeszcze nie zdecydował czy będzie dalej kontynuował bokserską karierę.
- Nie wiem jaki będzie mój dalszy krok, rodzina namawia mnie na emeryturę, przyjemnie byłoby zakończyć na wygranej nad silniejszym i większym fizycznie rywalem. Jeśli jednak wciąż stać mnie na zdobywanie mistrzowskich tytułów, to czemu miałbym odchodzić - pyta retorycznie Green, który w lipcu wrócił na ring po przegranej z rąk Krzysztofa Włodarczyka.
>
Bokserscy eksperci przepytani przez magazyn "The Ring" na temat sobotniej walki pomiędzy Robertem Guerrero (30-1-1, 18 KO) i Andre Berto (28-1, 22 KO) wskazują na nieznaczne zwycięstwo "Ducha". Zwycięstwo Guerrero przewiduje 8 z 14 ankietowanych. Stawką pojedynku będzie tymczasowy tytuł mistrza świata WBC wagi półśredniej.
Tylko jeden amerykański dziennikarz postawił na rozstrzygnięcie walki przed czasem, pozostali eksperci spodziewają się pełnych dwunastu przeboksowanych rund. Dla Guerrero będzie to drugi występ na zawodowych ringach po ponad rocznym rozbracie z ringiem spowodowanym problemami zdrowotnymi. Berto wystąpi po raz pierwszy od czasu zamieszania z pozytywnymi wynikami testów antydopingowych przed rewanżem z Victorem Ortizem.
>
Mariusz Wach (27-1, 15 KO) niedawno w Hamburgu mierzył się z Władimirem Kliczką w walce o mistrzowski pas, a w środowe popołudnie znalazł czas, żeby odwiedzić siedzibę Onetu i odpowiedzieć na kilka pytań internautów.
- Niemieccy dziennikarze obliczyli, że ciosy, które zadał Władimir Kliczko ważyły 27 ton - czyli to tak jakby komuś po twarzy przebiegło 14 słoni - jak się czuł dzień po walce człowiek, któremu po głowie przebiegło 14 słoni?
Mariusz Wach: Dzień po walce jest taka adrenalina, że zawodnik tak naprawdę nic nie czuje. Dopiero drugi, trzeci dzień - wtedy wychodzą wszystkie zakwasy, bolące ręce, głowa. Myślę, że gdyby naprawdę 14 słoni naprawdę przeszło mi po głowie, to bardziej bym to poczuł. Tak to spłynęło to trochę jak po kaczce.
- Pojawiły się pomysły na walkę Wach - Adamek. Co pan myśli o tym pojedynku, a może korci pana bój z Arturem Szpilką?
Ja to traktuję jako zawód. To jest mój zawód, to jest moja praca. Przyjdzie mi skrzyżować rękawice z Tomaszem Adamkiem - to po prostu przygotuję się, założę rękawice i będę robić to co do mnie zależy. Jest tylu innych zawodników, że takie walki bratobójcze nie są potrzebne. Ale na pewno wielu kibiców boksu chciałoby takich walk. Ja nie mam nic przeciwko. Gdyby była taka okazja, taka możliwość, to po prostu się przygotuję. Traktuję każdego przeciwnika, np. Tomka, jako przeciwnika. Po prostu. Przed walką, po walce - wiadomo jesteśmy kolegami. Ale na ringu to jest sport, to jest walka.
- Ostatnio pojawiły się doniesienia, że chce się pan rozstać z dotychczasowym trenerem Juanem De Leonem? Czy to efekt krytycznych głosów, które dotyczyły sposobu przeprowadzenia przez niego przygotowań do walki z Kliczką?
Rozmawiałem na ten temat ze swoim promotorem, ale jeszcze konkretnych decyzji nie podjęliśmy. Ta decyzja ostateczna będzie należała do mnie. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolony z pracy z moim trenerem. Więc bardzo się nie kwapię do tego, by zmieniać trenera.
- Dariusz Michalczewski po Pana walce z Kliczką stwierdził - polski boks jest na dnie. Czy zgadza się Pan z tak ostrą diagnozą naszego byłego mistrza?
Może mówił o boksie amatorskim. Bo boks zawodowy w Polsce rozwija się bardzo dobrze. Mamy przecież mistrza świata, mistrzów Europy. Boks zawodowy w Polsce ma się naprawdę bardzo dobrze. Mogę się zgodzić z jego zdaniem w kwestii boksu amatorskiego. Rzeczywiście boks amatorski jest słaby.
- Końcówka roku to zawsze moment podsumowań. Kto Pana zdaniem zasłużył na tytuł najlepszego polskiego sportowca 2012 roku?
Na pewno końcówka należała do Agnieszki Radwańskiej.
>
Aż trzech swoich pięściarzy ma na czele rankingów wagi ciężkiej Wilfried Sauerland. Podopieczni niemieckiego promotora obsadzili szczyty list wszystkich trzech prestiżowych federacji, których mistrzem jest Władimir Kliczko (59-3, 51 KO).
Jako pierwszy z "Dr Stalowym Młotem" zmierzyć będzie się chciał Aleksander Powietkin (25-0, 17 KO), w którego posiadaniu znajduje się pas WBA regular. Jeśli jemu się nie powiedzie, na swoją szansę czekać już będą: lider rankingu IBF - Kubrat Pulew (17-0, 9 KO), choć jemu prawdopodobnie do statusu oficjalnego challengera potrzebne będzie jeszcze zwycięstwo nad Tomaszem Adamkiem, i Robert Helenius (18-0, 11 KO), który dzięki wygranej z Shermanem Williamsem awansował na pierwsze miejsce notowania WBO z miejsca... 13-go.
Władimir Kliczko w swoim ostatnim występie, 10 listopada, wypunktował na dystansie dwunastu rund Mariusza Wacha.
>