Billy Joe Saunders (23-0, 12 KO) i Artur Akawow (16-1, 7 KO) zmieścili się w limicie wagi średniej podczas oficjalnej ceremonii ważenia przed galą w szkockim Paisley. Stawką pojedynku będzie należący do Brytyjczyka tytuł mistrza świata federacji WBO.
> Add a comment>
- Ja mam trochę wrażenie, że odpowiadam w jakiejś części za polski boks - mówi portalowi Boxing.pl Andrzej Wasilewski, jeden z właścicieli Sferis KnockOut Promotions, największej polskiej grupy bokserskiej, która najbliższą galę zorganizuje 10 grudnia we Wrocławiu.
W ostatnich dniach mocno zabiega pan o zaangażowanie Andrzeja Wawrzyka do walki z Tomaszem Adamkiem. Na Twitterze nie brakuje gorących dyskusji na temat organizacji gal Polsat Boxing Night, opinie są często bardzo podzielone. Przyglądając się temu, można odnieść wrażenie, że Polsat i Sferis KnockOut Promotions nie zawsze mają wspólny punkt widzenia.
Andrzej Wasilewski: To jest w ogóle ciekawe zjawisko. Moim zdaniem to są relacje nie biznesowe, a emocjonalne. Przekaz jest taki, że my chcemy, żeby na PBN boksowali tylko nasi pięściarze, a tak nie jest. Polak powinien na takiej imprezie walczyć z Polakiem, tak uważam. Ale nie musi to być koniecznie nasz pięściarz. Wolałbym, żeby z Tomaszem Adamkiem walczył Andrzej Wawrzyk, a nie Wach. Ale wolałbym też, żeby rywalem Tomka był Wach, a nie Molina. A dlaczego? Przy naszym płytkim rynku nie mamy za bardzo możliwości na zorganizowanie poważnych walk chłopakom, którzy się wybijają. Możemy się rzucić raz na jakiś czas z taką galą jak Głowacki - Usyk, czy Włodarczyk - Cunningham, ale do walki "Diablo" dołożyliśmy wtedy duże pieniądze, PPV na galę Głowackiego też nie sprzedało się tak, jak tego oczekiwaliśmy. Projekt PBN świetnie się rozpoczął. Można to jednak z korzyścią dla polskiego boksu lepiej wykorzystać. Kolejna walka Tomka Adamka nie powinna być walką wieczoru, bo w tym przypadku zjada to cały budżet gali. Tomek zasługuje na piękne pożeganie, sam stanę w pierwszym rzędzie i z szacunkiem będę bił brawo. Jednak nie powinna to być walka wieczoru, bo w takim wypadku zżera to cały budżet imprezy. Brakuje wtedy środków na inne walki. Proszę zauważyć, jak wspaniale wypadły walki Artura Szpilki z Adamkiem, czy Maćka Sulęckiego z Grzegorzem Proksą. Te walki przeszły do historii. Oczywiście oddaję tutaj honor, pomysłodawcą tych pojedynków był Polsat. Nie wiem czy walka ostatnia z Moliną przeszła do historii. Ta gala była dużo slabsza. Ona nic nie zbudowała. I to próbuję przekazać. To nie jest tak, że ja chodzę, płaczę, szantażuję i proszę o walki tylko moich chłopaków. Na jakiej polskiej gali ma boksować Maciej Sulęcki? Albo PBN, albo Ameryka. Zwróćmy uwagę, kto boksował na galach Polsat Boxing Night. Pan Włodarczyk? Ani razu. Krzysztof Głowacki? Ani razu na gali organizowanej przez Polsat. Pan Sulęcki? Raz. Wygrał piękną walkę, a potem nikt go już nigdy nie zapytał o chęć boksowania na gali Polsatu. Ten brand Polsat Boxing Night można pięknie wykorzystać. My nie zabieramy bokserów później do Ameryki. Oświadczam i deklaruję, że każdy nasz bokser jest do dyspozycji, jeśli chodzi o występ w Polsce. Każdy bokser, związany z Leonem Marguelesem czy Alem Haymonem. Często słyszę, że Krzysztof Włodarczyk nie walczy, bo jest za drogi. A skąd to wiadomo? Nikt nas nie zapytał, ile on będzie kosztował. Skąd wiadomo, że Andrzej Wawrzyk chce zarobić na Tomaszu Adamku, skoro nikt nie pytał, ile on by za taki pojedynek chciał? A może będzie chciał dwa lub trzy razy mniej niż Eric Molina? To bardzo modny trend, by w ten sposób to przedstawiać. Nie jestem człowiekiem, który żyje z boksu. I dobrze, bo w Polsce zarobić na boksie to jest bardzo trudna sprawa. Dlatego uważam, że telewizja ma w nas bardzo dobrego partnera. My nie wyciągamy z gal pieniędzy dla siebie. Dzięki temu robimy dużo lepsze eventy i stwarzamy proporcjonalnie lepsze szanse niż robią to grupy niemieckie. Mając tu na uwadze środki, jakie otrzymujemy od telewizji. Tym nadrabiamy to, że w Polsce nie ma boksu olimpijskiego. Nadrabiamy tym, że mocno inwestujemy w tych kilku czy kilkunastu zawodników. Oczywiście, czasami nie trafiamy. W niektórych inwestowaliśmy duże pieniądze. Płaciliśmy pensje, opłacaliśmy operacje, płaciliśmy za obozy, a oni nie spełnili oczekiwań. Ale na tym polega to ryzyko. Nie mamy zaplecza w boksie olimpijskim...
Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje.
O, bardzo ładnie. Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje - to jest nasza sytuacja. Ostatnie Mistrzostwa Polski... Poziom żenujący. Oglądając te finały okazuje się, że będzie problem ze sparingpartnerami dla nas. Ci zawodnicy są kompletnie nieprzygotowani do boksu. Jeden z czołowych chłopaków z wagi super ciężkiej był u nas na sparingach. Ale jego trzeba uczyć jeszcze podstaw. 30 lat temu potrafili to 16-latkowie, a dziś nie potrafią seniorzy. Wracając do tematu. Robimy więcej niż nas na to stać. A już naprawdę dobrze stoimy, jeśli chodzi o kontakty ze światowymi federacjami, zagranicznymi promotorami.
Odniosłem ostatnio wrażenie, że jest pan przeciwny przede wszystkim obcokrajowcom na galach Polsatu.
Ja mam trochę wrażenie, że odpowiadam w jakiejś części za polski boks. Dlatego też chcę walki Adamek - Wawrzyk, ale chcę też walki Adamek - Wach. Bo za pół roku będzie można zrobić walkę Wach - Wawrzyk. A jak wygra Molina, to co? Wyjedzie, zaboksuje w Ameryce, Anglii i co z tego będzie? Co to nam da na przyszłość? W Polsce jest tylko kilku zawodników na wysokim poziomie, w dodatku skromnie promowanych. Już jest problem z tym, kto ma walczyć na polskich galach. Za sprzedaż PPV i promowanie pięściarzy odpowiadają promotorzy, ale głównie powinna to robić telewizja. Czy Eddie Hearn biega po Londynie z zawodnikiem pod pachą i pokazuje go na skrzyżowaniach? Nie. Sky Sports genialnie promuje bokserów, jak choćby Joshuę. Choć oczywiście jest tam o to łatwiej, Joshua to mistrz olimpijski. Jednak przy lepszym planie działania moglibyśmy osiągnąć więcej w zakresie promocji, niż to co do tej pory udało się zrobić. Moglibyśmy budować bokserów, którzy za kilka lat dźwignęliby sprzedaż gali w systemie PPV.
Pełna treść artykułu na Boxing.pl >>
> Add a comment>
Już jutro na gali na gali w Namibii Rafał Jackiewicz (48-15-2, 22 KO) zmierzy się z faworytem gospodarzy Bethuelem Ushoną (34-5-1, 9 KO) w pojedynku o pas WBF kategorii półśredniej. Popularny "Wojownik" małe powody do świętowania ma jednak już dziś.
- Hej ludziska. Bo nie wiecie, a ja już zostałem mistrzem świata. Co prawda dziś w robieniu wagi (osiągnąłem limit 66.6 kg), ale to już prosta droga do zdobycia pasa, bo z tego powodu dopuścili mnie do jutrzejszej walki. Także trzymajta się ramy to... A no i kciuki! - napisał na Facebooku Jackiewicz, który od lat toczy nierówny bój ze zbędnymi kilogramami.
Dla Rafała Jackiewicza występ w Afryce będzie powrotem na ring po kwietniowej porażce w rewanżu z Michałem Syrowatką. - Pas WBF to co prawda drugoligowe trofeum, ale dla mnie to jest teraz mistrzostwo wszechświata - mówi o zbliżającej się potyczce były czempion Starego Kontynentu i pretendent IBF.
> Add a comment>
Dzięki efektownej wygranej nad Nicholasem Waltersem mistrz świata WBO wagi super piórkowej Wasyl Łomaczenko zanotował awans w rankingu ESPN klasyfikujących najlepszych pięściarzy globu bez podziału na kategorie wagowe.
Ukrainiec plasuje się aktualnie na piątym miejscu listy ESPN. Zestawieniu przewodzi Roman Gonzalez, który wyprzedza Gienadija Gołowkina i Andre Warda.
Ranking P4P ESPN: 1. Roman Gonzalez, 2. Gienadij Gołowkin, 3. Andre Ward, 4. Siergiej Kowaliow, 5. Wasyl Łomaczenko, 6. Terence Crawford, 7. Manny Pacquiao, 8. Saul Alvarez, 9. Guillermo Rigondeaux, 10. Keith Thurman.
> Add a comment>
17 lutego na gali organizowanej w Wilmington w stanie Delaware na ring wróci Roy Jones Jr (64-9, 46 KO). Były mistrz świata czterech kategorii wagowych zmierzy się z Bobbym Gunnem (21-6-1, 18 KO).
Stawką pojedynku będzie pas WBF wagi półciężkiej. Ostatnie walki 47-letni Roy Jones Jr toczył w limicie wagi junior ciężkiej.
Po raz ostatni legendarny pięściarz z Pensacoli boksował w sierpniu. Niedawno Jones miał problemy ze zdrowiem i rozważał zakończenie kariery, jednak ostatecznie Amerykanin nie zamierza jeszcze zawieszać rękawic na kołku.
> Add a comment>
- Najpierw się rozwiodę, potem odzyskam tytuł mistrza świata - oświadcza w rozmowie z Weszlo.com dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej Krzysztof Włodarczyk (51-3-1, 37 KO), który w kolejnej walce zmierzy się z Leonem Harthem (14-1, 10 KO). 10 grudnia na gali "Królowie Nokautu" we Wrocławiu "Diablo" zaboksuje z Niemcem o pas IBF Inter-Continental.
Jak idą przygotowania do gali we Wrocławiu?
Krzysztof Włodarczyk: Bardzo dobrze, czuję się świetnie, waga właściwie już jest, forma coraz lepsza. Jestem gotowy. Rywal to twardy, solidny bokser, choć nie żaden czempion. Ale przez lata się nauczyłem, że w naszej kategorii wagowej nikogo nie można lekceważyć, bo jeden cios może zakończyć pojedynek.
Przez tyle lat byłeś mistrzem świata, jak żyje się bez pasa?
Pewne rzeczy po prostu się zmieniają. Ty też tyle lat pracowałeś w jednej gazecie, a potem wiesz: przychodzą zmiany, kończy się umowa i już nie pracujesz. Bywa. Coś się skończyło, trochę szkoda. Ale ja się zdrowo prowadzę, duże kontuzje na szczęście mnie omijają. Jestem na dobrej drodze to tego, żeby znów być mistrzem świata.
Plan na najbliższe lata: odzyskać tytuł i zarobić na emeryturę?
Dokładnie: odzyskać pas mistrza świata, obronić go kilka razy i podziękować. Potem zainwestować mądrze pieniądze i dobrze żyć. Pewnie pójdę w nieruchomości, mam już z tatą plan. On ma łeb na karku i teraz go na pewno posłucham.
Zastanawiasz się czasem, co byś chciał robić na emeryturze?
Może otworzę coś bokserskiego. Chciałbym szukać młodych, zdolnych chłopaków, może zostanę promotorem. Szkoda tylko, że tych młodych coraz mniej, boks amatorski zdycha. Przykro patrzeć. Tragedia, a nawet gorzej: patologia.
Niech będzie, zmieniam temat, choć to nie znaczy, że przechodzimy do łatwych pytań. Mówią, że jesteś seksoholikiem…
Nie, wcale tak nie jest. Jestem normalnym facetem, z normalnymi potrzebami. Jak masz obok siebie piękną kobietę, to powiesz coś miłego. Facet musi być sobą – zdobywcą.
To twoje zdobywanie doprowadziło do tego, że żona przyłapała cię z inną.
No, zdarzyło się. Dopadła mnie sytuacja z pewną panią. Gdyby nie to, dalej bym był mistrzem świata. To i wszystkie awantury później, zniszczyły mnie psychicznie. Ciągle się kłóciliśmy. Tak się nie dało żyć. Gośka wiedziała, albo podejrzewała, że są inne kobiety.
A ty nie potrafisz się oprzeć kobietom.
Teraz już potrafię.
Co się zmieniło?
Osoby. Tobie pierwszemu to powiem: rozstaję się z moją żoną. W końcu, po tych wszystkich perypetiach. Klamka zapadła: coś się skończyło, każdy idzie w swoją stronę.
Pełna treść artykułu na Weszlo.com >>
Kup bilet na galę "Królowie Nokautu", zobacz walki "Diablo", Cieślaka, Runowskiego, Zyśka >>
> Add a comment>
Murat Gassijew (23-0, 17 KO) i Denis Lebiediew (31-2, 22 KO) zmieścili się w limicie wagi junior ciężkiej przed jutrzejszą walką o pas federacji IBF.
> Add a comment>
Mistrz świata wagi junior ciężkiej federacji WBA i IBF Denis Lebiediew (31-2, 22 KO) zachowa pas World Boxing Association, nawet jeśli w sobotę przegra w Moskwie z Muratem Gassijewem (23-0, 17 KO).
Już od kilku dni spekulowało się o tym, że stawką sobotniej konfrontacji w stolicy Moskwy może być tylko tytuł IBF. Dziś informację tę potwierdziła agencja R-Sports, powołując się na promujących Lebiediewa organizatorów pojedynku.
Denis Lebiediew jest posiadaczem pasów mistrza IBF i "super czempiona" WBA. Gasijew zmierzy się z nim jako obowiązkowy challenger z ramienia IBF.
> Add a comment>
- U mnie w gymie jest jedna, ale bardzo ważna dla mnie zasada - oczekuję o wszystkich pięściarzy agresji, chęci nokautowania, a nie taktycznego "pykania", bo to mnie jako trenera nie interesuje. Wszyscy to wiedzą. Siła ciosu - którą można wyćwiczyć - pozwala później na robienie w ringu innych rzeczy. Siła ciosu GGG czy Murata sprawia, że rywale walczą na ich warunkach - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl jeden z najbardziej cenionych szkoleniowców globu Abel Sanchez. Już w sobotę w Moskwie, trenowany przez niego Murat Gassijew (23-0, 17 KO) zmierzy się z mistrzem świata WBA/IBF Denisem Lebiediewem (31-2, 22 KO).
Uśmiechnięty Abel Sanchez nie wróży niczego dobrego Lebiediewowi. Ale poważnie: jesteś bardzo pewny, że w sobotę w Moskwie będziesz mial kolejnego mistrza świata, Murata Gassijewa. Skąd ta pewność?
Abel Sanchez: Pamiętasz, jak mówiłem ci trzy lata temu w Foxwoods, kiedy Gołowkin walczył z Macklinem, że nie mam wątpliwości, jak to się skończy? Podobnie jest teraz. Czasami są takie wyjątkowe talenty jak Murat. Wiem, że mamy przed sobą trudną walkę, na pewno trudniejszą niż miał wtedy GGG, ale Murat jest gotowy na to wyzwanie. Będzie mistrzem świata.
Czyli nie ma sensu zwracanie uwagi na fakt, że Gassijew ma tylko 23 lata? Nikt nikogo tutaj nie wypycha na siłę do walki o pas...
Absolutnie nie. To jeden z tych talentów - a to widziałem, jeśli chodzi o charakter, od pierwszego dnia - które bardzo szybko się rozwijają. Tak też się stało, a niejako przy okazji pojawiła się szansa walczenia o tytuł z pozycji obowiązkowego pretendenta... przed którym nie można uciekać. Muszą to zaznaczyć - dla mnie bardzo ważny jest fakt, że Murat jest psychicznie gotowy na takie wyzwanie. Fizycznie był już od dawna.
Czternaście lat starszy Denis Lebiediew, czternaście lat więcej doświadczenia na mistrzowskim poziomie. Miałeś jakieś specjalne sesje psychologiczne z Muratem, żeby tym się nie przejmował?
Nie wierzę w takie rzeczy. Moja lekcja psychologiczna to wystawianie go do sparingów z doświadczonymi, bardzo dobrymi rywalami. Ostre testy. Sparował z Chrisem Arreolą, Dominicem Breazeale, Geraldem Washingtonem, Charlesem Martinem, Ruizem Jr - z ciężkimi, którzy byli w walkach o mistrzostwo świata.
Arreola powiedział później w wywiadzie, że nikt go jeszcze tak mocno nie trafił jak Murat. Także paru innych z wymienionych przez Ciebie pięściarzy, kończyło sparingi po kilku rundach...
Tak było, to nie są treningowe opowieści. To były testy na których Gassijew wypadł bardzo dobrze, więc o mentalną stronę walki w Moskwie się nie boję. Lebiediew to bardzo dobry pięściarz, ale nadchodzi czas Murata. Udowodnimy to na ringu.
Kiedy pojawia się temat Gassijewa, wszyscy koncentrują się na sile jego ciosu. Czego nie zauważamy, podobnie jak wielu nie zauważa, że nokauty Gołowkina wynikają z jego umiejętności pięściarskich?
Oczywiście, że tak jest, choć nie mogę porównywać GGG do Murata, choćby ze względu na amatorską przeszłość tego pierwszego. U mnie w gymie jest jedna bardzo ważna dla mnie zasada - ja oczekuję o wszystkich moich pięściarzy agresji, chęci nokautowania, a nie taktycznego "pykania". Wszyscy to wiedzą. Siła ciosu - którą można wyćwiczyć - pozwala później na robienie w ringu innych rzeczy. Siła ciosu GGG czy Murata sprawia, że rywale walczą na ich warunkach.
Czy walka Lebiediew kontra Gassijew jest kolejnym krokiem do wprowadzenia na stałe walk pięściarzy kategorii junior ciężkiej na amerykański rynek telewizyjny? Krzysztof Głowacki na PBC i NBC, teraz Oleksandr Usyk na HBO.
Ci cruiserzy, których teraz widzimy, to jak waga średnia - mają siłę, połączona z szybkością. To nie jacyś przerobieni z konieczności zawodnicy z wagi półciężkiej, którym przybyło parę kilogramów. Wielu z nich - wiem to z doświadczenia - mogłoby z powodzeniem rywalizować z wagą ciężką. To jeden z powodów, dla których bardzo chciałbym najlepszych z nich widzieć w amerykańskiej TV. Bo na to zasługują.
>
Tomasz Adamek mówi głośno o powrocie na ring. W Dniu Urodzin życzę mu Wszystkiego Najlepszego, to jego decyzja, ma do niej prawo.
Mam swoje zdanie w tej kwestii, ale o tym może innym razem. Teraz korzystając z okazji chciałbym trochę powspominać moje prawie ćwierć wieku z „Góralem”. Poznałem go 21 lat temu w Płońsku (1995), gdzie zdobył swój pierwszy tytuł mistrza Polski, w kategorii średniej (75 kg). Mam jeszcze zdjęcie, które mu wtedy zrobiłem, pamiętam też, że napisałem o nim kilka miłych słów, choć walki, które wygrywał nie stały wcale na najwyższym poziomie. Ale ten szczupły, wysoki, niespełna 19-letni chłopak z Gilowic miał w sobie to coś, co przyciąga uwagę. Osiem lat wcześniej, w Krakowie, Jan Dydak, Darek Michalczewski i Andrzej Gołota też zostali w jego wieku mistrzami seniorów, ale ich znałem z czasów juniorskich, wiedziałem, że mają wielki talent i możliwości. Z Adamkiem zetknąłem się dopiero w Płońsku i było podobnie, też nie miałem cienia wątpliwości, że przed nim piękna kariera.
Zresztą tymi spostrzeżeniami podzieliłem się od razu z Andrzejem Gmitrukiem, który był wówczas trenerem reprezentacji Norwegii. Często rozmawialiśmy telefonicznie o polskim boksie za którym tęsknił, chyba już wtedy szykował się do powrotu. Rok później w Świdnicy Adamek znów stanął na najwyższym stopniu podium MP, raz jeszcze w wadze średniej w której już wtedy męczył się coraz bardziej, i kolejny raz pokonał Sylwestra Kalaczyńskiego.
Ale trzeciego tytułu już nie zdobył, we Włocławku (1997) pokonał go minimalnie Józef Gilewski. Walka była wyrównana, moim zdaniem (siedziałem przy ringu, oglądałem ten pojedynek uważnie) na wygraną bardziej zasłużył Adamek, ale być może dobrze się stało, bo „Góral” zrozumiał, że waga średnia nie jest już dla niego. W następnych mistrzostwach, w Zabrzu, wystąpił już w kategorii półciężkiej i choć odpadł w półfinale, to został w niej na wiele lat, na ringach zawodowych również.
I być może, gdyby Andrzej Gmitruk, który skłonił go do podpisania zawodowego kontraktu, poczekał kilka miesięcy, mielibyśmy medalistę olimpijskiego w Sydney (2000). Adamek robił szybkie postępy i myślę, że poza Rosjaninem Aleksandrem Lebziakiem nie było nikogo, z kim nie mógłby wygrać.
Ale Tomek nie żałował tego wyboru. Dla niego najważniejsze były pieniądze i o ile dobrze pamiętam, nigdy tego nie ukrywał. Podobnie jak wcześniej Darek Michalczewski, który oddał walkowerem igrzyska w Seulu (1988), a później już jako mistrz Europy w niemieckich barwach (Goeteborg – 1991), te w Barcelonie (1992).
Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>
> Add a comment>
W piątek w Los Angeles odbędzie się gala grupy Golden Boy Promotions. W walce wieczoru niepokonany Abraham Lopez zmierzy się z Sergio Lopezem. Transmisja gali w telewizji Fightklub w nocy z piątku na sobotę od godz. 04.00.
> Add a commentDec 2nd #LAFightClub official weigh-in results recap! Watch LIVE tomorrow night on @estrellatv 7pm PT or #RingTV https://t.co/QgwbJVNHW1
— GoldenBoyPromotions (@GoldenBoyBoxing) 2 grudnia 2016
>
10 grudnia w Manchesterze Eric Molina (25-3, 19 KO) po raz drugi stanie przed szansą zdobycia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej. Rywalem Amerykanina będzie czempion IBF Anthony Joshua (17-0, 17 KO). "Drummer Boy" przed zbliżającym się wyzwaniem wierzy, że uda mu się powtórzyć wyczyn z tego roku, gdy boksując na wyjeździe, znokautował faworyzowanego Tomasza Adamka.
- To było największe osiągnięcie w mojej karierze - wspomina Molina swoje zwycięstwo nad "Góralem" na gali Polsat Boxing Night w Krakowie. - Znokautowałem go i to otworzyło przede mną drogę do walki z Joshuą. Mam wspaniałe wspomnienia związane z tamtą walką.
- Pokonanie Adamka było sukcesem całej mojej drużyny i teraz znów całą ekipą zapracujemy na zwycięstwo nad Joshuą. Stoimy pod ścianą, ale będziemy gotowi! - zapewnia amerykański challenger, który w swojej pierwszej mistrzowskiej próbie został pobity przez dzierżącego pas WBC Deontaya Wildera.
> Add a comment>
Dwaj niegdyś wielcy wrogowie Władimir Kliczko (64-4, 53 KO) i David Haye (28-2, 26 KO) 10 grudnia zasiądą wspólnie przy ringu w Manchester Arenie, by obejrzeć na żywo walkę o pas IBF wagi ciężkiej pomiędzy Anthonym Joshuą (17-0, 17 KO) i Erikiem Moliną (25-3, 19 KO).
Kliczko oglądał będzie Joshuę pod kątem walki o pasy WBA i IBF z Joshuą planowanej na wiosnę przyszłego roku, ale i Haye nie ukrywa, że z zainteresowaniem śledził będzie rozwój wypadków na szczycie królewskiej dywizji.
- Jeśli Kliczko znokautuje Joshuę, to nasz rewanż byłbym jednym z największych rewanżów w historii - uważa "Hayemeker", który w 2011 roku przegrał z Ukraińcem na punkty.
Brytyjczyk zastrzega, że jego spotkanie z Kliczką przebiegnie w spokojnej atmosferze. - Widywałem się już z nim [po walce] kilka razy. Między sobą już wszystko załatwiliśmy. On wygrał pojedynek, więc nie ma między nami prawdziwej "złej krwi" - ocenia David Haye.
> Add a comment>
Co się teraz u ciebie dzieje? Trenujesz, czy zbierasz siły na kolejny rok?
Kamil Szeremeta: Oczywiście trenuję. Przyjeżdżam do Warszawy i poprawiam błędy techniczne, które zauważa u mnie trener Fiodor Łapin. Po technice dorabiamy workami albo tarczą. Co drugi dzień biegamy, co drugi dzień mam siłownię, ale codziennie pracujemy nad techniką.
Kiedy zobaczymy cię w ringu?
Była mowa o mojej walce na grudniowej gali we Wrocławiu, ale nic z tego nie wyszło. Kolejny pojedynek mam stoczyć 25 lutego i z tego co wiem, będzie to naprawdę fajna gala.
Masz na celowniku konkretnego rywala?
Chciałbym zaboksować z Patrykiem Szymańskim.
Dlaczego?
Myślę, że on chciałby takiej walki, żeby podnieść swoje morale po skandalicznym werdykcie w ostatniej walce. Dostał lanie od pięściarza z niższej kategorii i sędziowie podarowali mu wygraną. Po drugie myślę, że Patryk będzie chciał zadowolić naszych kibiców, bo jak na polskie warunki, to bardzo ciekawy pojedynek. Dochodzą mnie słuchy, że kibice chcieliby takiej walki z udziałem dwóch niepokonanych pięściarzy, których akcje całkiem nieźle stoją w światowych rankingach.
Czemu uważasz werdykt z jego ostatniej walki za skandaliczny?
Patryk nie wygrał tej walki, a wręcz dostał lanie. Przyjmował bardzo mocne ciosy. Moim zdaniem tamten pojedynek wygrał Argentyńczyk i wszyscy widzieli jaka była jego reakcja na niesprawiedliwy werdykt sędziów.
Czy to właśnie po tym słabszym występie Szymańskiego zyskałeś pewność, że sobie z nim poradzisz?
Ja już dawno deklarowałem, że chcę walki z nim. Nawet jeśli wygrałby swoją ostatnią walkę przez efektowny nokaut, to i tak chciałbym się z nim bić. Po prostu chcę udowodnić, że jestem od niego lepszy.
To znaczy, że już dawno widziałeś u niego dużo błędów czy dopiero teraz otworzyły ci się oczy?
O tym jakie on popełnia błędy wiem od dłuższego czasu, ale nie spodziewałem się, że zawodnik pokroju Villalobosa może być dla niego tak trudnym rywalem. Przecież to był pięściarz z wagi super lekkiej. Gdyby to był naturalny zawodnik z kategorii do 69 kg, to zabiłby Szymańskiego w ringu. Brakowało mu naturalnej siły.
Miałeś wrażenie, że Szymański w tej walce przegrywa od początku?
Nie pamiętam już dokładnie, ale miałem kilka razy wrażenie, że Szymański jest na skraju nokautu. Jedyne za co mogę go pochwalić w tym pojedynku to charakter, bo przyjął mnóstwo mocnych ciosów, a nie chciał się poddać i pokazał jaja. Niewiele brakowało, żeby Villalobos zakończył to przed czasem.
Pierwszą przeszkodą wydaje się różnica kategorii wagowych. On boksuje w kategorii super półśredniej (69,8 kg), a ty w średniej (72,5 kg).
A co to za różnica? On normalnie waży ok. 75-76 kg. Myślę, że chcąc stworzyć fajne widowisko i zafundować kibicom dobry pojedynek, mógłby ważyć kilogram więcej niż zwykle. Możemy umówić się na limit w okolicach 71 kg. Poza tym on pracuje z najlepszym trenerem od przygotowania fizycznego jakim jest Jakub Chycki, więc chyba wzmocni go fizycznie w razie potrzeby. Sam z resztą słyszałem jak Szymański deklarował, że chce przejść do wagi średniej. Teraz ma okazję.
Mówiąc o tym najlepszym trenerze, słychać u ciebie ironię.
Słyszę od wielu osób, że to najlepszy trener w całej galaktyce, więc będzie okazja to sprawdzić. Ja jestem pewien, że mój trener od przygotowania fizycznego Paweł Gasser przygotuje mnie lepiej do takiego pojedynku.
Szymański w lipcu walczył z byłym pretendentem do tytułu mistrza świata. Może powiedzieć, że walka z tobą nic mu nie daje.
Co mu daje? On jest niżej w rankingach ode mnie, więc raczej nie spodziewam się takich słów z jego strony.
Skąd ta pewność, że z nim wygrasz? W czasach amatorskich to on był górą.
To prawda, stoczyliśmy jedną walkę i przegrałem ją zasłużenie. Nie byłem sobą, źle zrobiłem wagę i mnie wyboksował. Chciałbym się zrewanżować.
Od tego czasu dużo się u was zmieniło?
W moim boksie bardzo dużo, a u niego? Patrząc po ostatnim występie, to chyba niekoniecznie. U mnie zmieniło się przede wszystkim podejście do treningu. Gdybym w tamtym czasie miał takie warunki do treningów jak teraz, to moja przygoda z boksem olimpijskim na pewno wyglądałaby dużo lepiej.
O Szymańskim mówi się, że jest jednym z najzdolniejszych pięściarzy młodego pokolenia. Zgadzasz się z tym?
Będę się starał udowodnić, że osoby, które tak mówią, bardzo się mylą. Żadną swoją walką mnie nie zaskoczył, a kilkoma bardzo rozczarował.
Prywatnie znacie się?
Znamy się z kadry Polski. Nawet mieliśmy okazję tam sparować. Plan był taki, żebyśmy sparowali 4 rundy, ale po dwóch sparing został przerwany, ponieważ jemu delikatnie mówiąc nie szło.
Lubicie się czy wasze relacje są neutralne?
Szczerze? Nigdy za nim nie przepadałem. Nie lubiłem go, nie lubiłem jego wywyższania się. On pochodzi z bogatej rodziny, a wielu chłopaków z kadry nie miało takiego szczęścia. Nie byliśmy zazdrośni, ale bardzo nas denerwowało wywyższanie się i wożenie drogimi samochodami. Chętnie bym sprowadził go na ziemię i obił mu twarz.
Odważne zapowiedzi.
Czy ja wiem? Po prostu jestem pewny siebie w walce z Szymańskim. Słyszę, że on jest silny fizycznie, ale co to za siła, skoro w ostatniej walce miotał nim dużo lżejszy chłopak? Do dziennikarzy wychodził po walce w ciemnych okularach. Powiem tak, po walce ze mną, Szymański miałby tak obitą twarz, że nawet nie wcisnąłby na nią tych ciemnych okularów.
>
Notowany w wysoko w światowych rankingach wagi ciężkiej Izuagbe Ugonoh (17-0, 14 KO) dołączył do grona czołowych polskich pięściarzy zawodowych i podpisał kontrakt menadżerski z Alem Haymonem. "Izu" na ring powrócić ma na początku przyszłego roku.
- To jest mój czas, 2017 to mój rok! Chcę wyzwań i chcę pokazać światu, jak jestem dobry - powiedział 30-letni Polak po sygnowaniu umowy z amerykańskim menadżerem. - Waga ciężka jest teraz bardzo ciekawa i walki z najlepszymi sprawią, że pokażę, na co mnie stać.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, widzę siebie walczącego o mistrzostwo świata w przeciągu 18 miesięcy - dodał Ugonoh, który zamierza trenować w Las Vegas.
- Urodziłem się w Polsce, moja rodzina mieszka w Polsce, zawsze będę reprezentował Polskę - zaznaczył jednak popularny "Izu".
>
Wkrótce po tym jak okazało się, że Tomasz Adamek (50-5, 30 KO) zamierza powrócić na ring, chęć skrzyżowania rękawic z "Góralem" wyraził Andrzej Wawrzyk (33-1, 19 KO). Trener Fiodor Łapin do deklaracji Wawrzyka podchodzi z dystansem, jednak jest pewny, że jego podopiecznego stać na zwycięstwo z utytułowanym rodakiem.
> Add a comment>
Tom Loeffler przyznał, że chciałby aby 18 marca na gali w Nowym Jorku, której główną atrakcją ma być pojedynek o mistrzostwo świata wagi średniej pomiędzy Giennadijem Gołowkinem (36-0, 33 KO) i Danielem Jacobsem (32-1, 29 KO), kolejną walkę stoczył czempion WBO kategorii junior ciężkiej Oleksandr Usyk (10-0, 9 KO).
- Naszym celem jest sprowadzenie Usyka do Nowego Jorku, do Madison Square Garden, ale krok po kroku - mówi dyrektor generalny grupy K2 Promotions opiekującej się Gołowkinem i Usykiem.
- Najpierw Oleksandr musi jednak wygrać 17 grudnia, a my musimy dogadać galę z udziałem Gołowkina. To byłoby jednak idealne rozwiązanie i pozwoliłoby zaliczyć Usykowi dwie obrony w relatywnie krótkim czasie - dodał Loeffler.
Grudniowym rywalem Oleksandra Usyka, który we wrześniu zdetronizował w Gdańsku Krzysztofa Głowackiego, będzie Thabiso Mchunu (17-2, 11 KO).
> Add a comment>
>
John David Jackson, trener Sergieja Kowaliowa (30-1-1, 26 KO) uważa, że obóz Andre Warda (31-0, 15 KO) obawia się drugiej walki z jego podopiecznym. Kowaliow i Ward spotkali się w ringu w listopadzie. Na punkty zwyciężył Amerykanin, jednak decyzja sędziów wzbudziła wiele kontrowersji.
- Oni nie chcą rewanżu - mówi szkoleniowiec "Krushera" w wywiadzie dla boxingscene.com. - Niektórzy fani mówią: "Ward ma już rozpracowanego Kowaliowa". Nie, to my go mamy rozpracowanego. Teraz już wiem, co musi zrobić Siergiej, żeby wykończyć robotę. Wiem dokładnie, co musi w sobie poprawić, żeby wygrać zdecydowanie albo go znokautować.
- Ward już nic więcej nie zrobi, bo nie może już mocniej uderzyć, być w lepszej formie, więc może tylko uciekać przez całą walkę. Siergiej jednak może poprawić wiele rzeczy, by wynik był tym razem inny - uważa Jackson.
Stawką walki Siergieja Kowaliowa z Andre Wardem były pasy WBA, WBO i IBF wagi półciężkiej. Rosjanin prawo do rewanżu na wypadek porażki miał zagwarantowane w kontrakcie.
> Add a comment>
Mistrz świata IBF wagi ciężkiej Anthony Joshua (17-0, 17 KO) poinformował, że zatrudnił w charakterze pierwszego trenera Roba McCrackena. Szkoleniowiec zajmie miejsce w narożniku "AJ-a" już podczas zaplanowanej na 10 grudnia walki z Erikiem Moliną (25-3, 19 KO).
McCracken, który w przeszłości trenował czempiona kategorii super średniej Carla Frocha, ćwiczył z Joshuą już za czasów kariery amatorskiej, gdy Brytyjczyk sięgał po złoto olimpijskie w Londynie.
Joshua, przechodząc pod opiekę McCrakena, nie zerwie jednak współpracy z trenerem Tonym Simmsem, który nadal będzie asystował mistrzowi między linami.
> Add a comment>
Saul Alvarez (48-1-1, 34 KO) wraca powoli do zdrowia po urazie, jakiego nabawił się we wrześniowej walce z Liamem Smithem. "Canelo" wznowił już zajęcia na sali treningowej, jednak póki co nie korzysta z kontuzjowanej prawej ręki.
Ekipa Meksykanina chciałaby, aby kolejny pojedynek stoczył on w maju na "zwykłej" gali HBO, a we wrześniu skrzyżował rękawice w wyczekiwanej od dawna konfrontacji z czempionem WBA, IBF i WBC wagi średniej Gienadijem Gołowkinem (36-0, 33 KO), transmitowanej w systemie PPV.
- Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i uda nam się dopiąć walkę z Gołowkinem na wrzesień. Ten pojedynek jest cały czas w naszych planach - powiedział w rozmowie z ESPN prezydent promującej "Cynamona" grupy Golden Boy Promotions Eric Gomez.
> Add a comment>