Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Zwycięzca sobotniego pojedynku pomiędzy Anthonym Crollą i Ricky Burnsem może liczyć na walkę o mistrzostwo świata. Przegrany niech pomyśli o emeryturze.

To słowa Crolli (31-6-3, 13 KO). Jego zdaniem ten, który przegra nie ma już czego szukać na szczytach zawodowego boksu. Mówiąc tak miał chyba na myśli tylko Burnsa (41-6-1, 14 KO), bo swojej porażki nie bierze pod uwagę. Pięściarz z Manchesteru ma 30 lat, jest cztery lata młodszy od Szkota i głęboko wierzy, że nie wszystko to co dobre jest już za nim.

Obaj byli mistrzowie świata czują jeszcze smak ostatnich porażek w ustach. Crolla stracił pas WBA w wadze lekkiej we wrześniu ubiegłego roku przegrywając  z Jorge Linaresem. W marcu próbował w rewanżu odzyskać tytuł, ale „Złoty chłopiec” z Wenezueli raz jeszcze okazał się lepszy. Miesiąc później w Glasgow pas WBA w wyższej kategorii (superlekkiej) stracił  Ricky Burns pokonany  przez Juliusa Indongo, mistrza z Namibii.

Dlatego przegrany w sobotnim pojedynku powinien pomyśleć o emeryturze, chyba że zdecyduje się wracać starą drogą na szczyt. Ale to droga długa i pełna niebezpiecznych zakrętów, więc może zabraknąć sił i ochoty, by się na nią raz jeszcze mozolnie wspinać.

Tyle, że Burns nawet jeśli przegra, nie zamierza kończyć kariery. Powiedział to jasno, żeby nie było żadnych niedomówień.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>