Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Mogę wybaczyć kibicowi złość, kiedy wymarzony przez niego scenariusz walki się nie sprawdza, a jego faworyt przegrywa. Kiedy tak samo postępują dziennikarze - mam problem. Tak było po pojedynku na szczycie Andre Ward - Siergiej Kowaliow w Las Vegas. Rosjanin miał wygrać, brutalnie sprowadzić Warda na ziemię, a używając słów samego "Krushera" - "skończyć jego karierę". Chyba zbyt wielu z góry zaakceptowało taki scenariusz... zanim obaj pięściarze wyszli na ring. Ward miał inny pomysł.

Kiedy już Kathy Duva brutalnie nakrzyczała (słusznie) na robiących hałas kibiców Warda, wpuszczonych jakimś sposobem na konferencję po walce, Kowaliow podszedł do mikrofonu i powiedział, że przegrał przez sędziego Tony Weeksa, który nie zatrzymywał walki kiedy powinien (po według niego uderzeniach poniżej pasa Warda), a zatrzymał za szybko, kiedy walka mogła być kontynuowana. Wiedzieliśmy, że to powie, bo takie były słowa szefowej Main Events zanim jeszcze stanęła za mikrofonem. Najważniejszy - według Kowaliowa - opis tego,  co działo się na ringu, usłyszeliśmy chwilę później:

"To była znacznie lepsza walka niż ta pierwsza. Obaj byliśmy znacznie lepsi". Problem z tym stwierdzeniem: Ward na pewno był lepszy, Kowaliow? Niekoniecznie.

- Andre nie trzeba uczyć serca, czy charakteru, bo ten zawsze  miał. Wiedziałem, że kluczem do zwycięstwa będzie poruszanie się na nogach, bo chcieliśmy być blisko Kowaliowa, zadawać ciosy, kiedy tylko będzie okazja. To zostało zrealizowane w stu procentach choć trzeba mieć nerwy ze stali jak Andre, żeby operować tak blisko kogoś, kto bije tak mocno - powiedział trenera Warda, Virgil Hunter. Taktycznie, porównania między pracą narożnikami obu pięściarzy,  nie było. Siedziałem w Mandalay Bay Event Center kilka metrów za narożnikiem Kowaliowa - widziałem konsternację Johna Davida Jacksona, kiedy Amerykanin, krócej niż zwykle klinczował, odskakując od Rosjanina zawsze z przynajmniej jednym ciosem. -Oni myśleli, że to będzie przepychanka, wiedzieliśmy o tym. Stawialiśmy na to, że Andre będzie tak dobrze poruszał się na nogach, że zdąży odskoczyć, zadać cios na korpus, spróbować czegoś na górę. Dać znać Kowaliewowi, kto poluje na kogo -  z uśmiechem dodał Hunter.

- Kiedy mentalnie rozgryzę zawodnika, zrozumiem co robi na ringu, z każdą rundą jestem coraz lepszy. Widziałem jak się krzywi, kiedy biję na żołądek. Od szóstej rundy ręce schodziły mu na dół, próbował bronić właśnie tej części tułowia. Czekałem na szansę. Walka mistrzowska tak naprawdę zaczyna się od szóstej rundy. Poznajesz kto jest kim - mówił po walce Ward. 

Poczekałem z komentarzem aż do tego, co widziałem siedząc obok ringu w Las Vegas , dołożę przekaz TV. Ciosy poniżej pasa Kowaliowa? Jeden, na początku starcia na pewno był, choć przed samą walką, sędzia Weeks najpierw zwrócił uwagę na wysoko podniesione spodenki Rosjanina, a później wyraźnie pokazał mu, jakie ciosy będzie uważał za prawidłowe. Polecam taśmę.  Każdy z tych trzech, które lądowały po tym prawym Warda, który o mało nie przewrócił Kowaliowa, był idealnie w to samo miejsce. Uwaga dla tych, którzy zarzucają Weeksowi, że nie liczył Rosjanina – nie ma według przepisów Kosmisji Sportowej stanu Newada liczenia na stojąco. Siergiej wisiał na linach, nie odpowiedział na trzy kolejne ciosy, więc Weeks podjął decyzję o przerwaniu walki, Kowaliow (po raz kolejny odsyłam do wideo) nie zaprotestował na ringu choćby jednym słowem. Był rozbity, złamany przez konsekwencję rywala.

Do czasu zakończenia walki, Kowaliow trafił  piętnaście (95 z 407) ciosów więcej niż Ward (80 z 238), ale to pięściarz z Kalifornii uderzał z większą precyzją (34 proc.) niż zapowiadający zakończenie kariery rywala Kowaliow (23 proc). Ward do samego końca był przekonany, że to ciosy na korpus  będą najważniejszą częścią zwycięstwa, Nawet w ostatniej, ósmej rundzie, mając już przed sobą zamroczonego Kowaliowa, 50 procent jego ciosów (10 z 20) było obliczonych na wycieńczenie rywala, niekoniecznie na natychmiastowy nokaut.

Panowie pięściarze - lekcja od jednego z najprzebieglejszych pięściarzy świata: bij tak, że nawet jeśli nie skończysz rywala w tej rundzie, to wszystko co robisz teraz, zaprocentuje w następnej. Nie mam żadnych wątpliwości, że gdyby Weeks nie zatrzymał walki w 2 minucie 29 sekundzie ósmej rundy, w dziewiątej i tak podniósłby  w górę rękę Warda.

Na zakończenie. Słyszę, że walka Ward - Kowaliow była ostatnią galą wycofującego się podobno z boksu Roc Nation Sports. To dobrze, bo Jay Z na robieniu gwiazd muzycznych zna się jak mało kto, ale na promowaniu i prowadzeniu pięściarzy wprost przeciwnie. James Prince, manager Warda zawsze bardzo lubił Boba Aruma z Top Rank, a podpisanie przez tego ostatniego wielkiego kontraktu z ESPN, może tylko przyspieszyć komunikat o nowym promotorze  Andre. Kibice tylko na tym zyskają.